Są prace przestrzenne, nieadekwatne do staromiejskiej estetyki. Nie sposób ich nie zauważyć. Są subtelne, ukryte, niezauważalne. Ich szukać trzeba z dołączoną do programu festiwalu mapką. Są neony i meble. Stos nadpalonych witaczy i wielka kolorowanka. Psychodeliczny „ogród” i zaorany pas ziemi.
16 instalacji zostanie w mieście przez miesiąc. Taka jest tradycja trwającego od 11 lat Festiwalu Sztuki w Przestrzeni Publicznej Otwarte Miasto-Open City. W piątek podczas wernisażowego spaceru kuratorzy (Tomasz Kitliński i Paweł Leszkowicz) poprowadzili trasą tegorocznych artystycznych interwencji, a artyści (z Lublina, Polski i zagranicy) opowiadali o swoich inspiracjach i tłumaczyli dlaczego zrobili co zrobili.
Hasło tegorocznej edycji to gość-inność. - Lublin zawsze był gościnnym miastem - przekonują kuratorzy. Choć przyznają zarazem: - Nie ma jednak światła bez ciemności, zatem i tutaj wkrada się wrogość neofaszyzmu i ksenofobii.
I właśnie o tej "ciemniejszej stronie" lubelskiej, ale i polskiej gościnności opowiada większość zaproszonych w tym roku artystów.
Przed zamkiem stoi zbudowana ze słów "Cela" Dawida Marszewskiego. Warto przeczytać też słowa, które za sprawą Doris Cypis i Louise Steinman umieściły na Starym Zdroju na dworcu PKS, jedną z niewielu pozostałości przedwojennego żydowskiego miasta.
Słowami grają też dwa neony - w Bramie Grodzkiej i na budynku Trybunału.
Idąc błoniami pod zamkiem nie sposób nie zauważyć stosu drewnianych witaczy z nazwami polskich miast. Bynajmniej nie przypadkowych - Dorota Nieznalska przypomina w ten sposób ciemnej stronie naszej historii, o miastach JUDENFREI. Praca przyjechała do Lublina z Gdańska, gdzie została podpalona.
"Stół polski" Dariusza Sitka na placu Po Farze jest pęknięty. Linia pęknięcia odwzorowuje linię politycznego podziału kraju wg. majowych wyborów do Europarlamentu.
Przed ratuszem stoi "Democrasy Pavilion", na placu Rybnym wielka "Kolorowanka", na której można rozpoznać twarze z parad równości (artysta Mariusz Tarkawian zachęca do kolorowania).
Wymowne są też hasła na kubiku stojącym na pl. Kaczyńskiego (w pierwotnym zamyśle Paulina Piórkowska chciała umieścić je na reklamowych billbordach). Tuż obok w gnieździe drewniane bociany i plastikowe pelikany z Chin (siostry Nawrot).
I "Wspólny grunt" Tytusa Szabelskiego z ziemią przywiezioną ze swojego rodzinnego kraju przez studiujące i pracujące w Lublinie Ukrainki. - Lublin na wiele lat stał się moim domem - mówiła podczas piątkowego wernisażu jedna z nich.
Wideo: Michał Zdunek