Szanowny Czytelniku!
Dzięki reklamom czytasz za darmo. Prosimy o wyłączenie programu służącego do blokowania reklam (np. AdBlock).
Dziękujemy, redakcja Dziennika Wschodniego.
Rozmowa z Henryką Wręgą, szefową kuchni w Szkole Podstawowej nr 2 w Puławach
• Ile lat już pani gotuje?
- Będzie już ze 20 lat. Najpierw gotowałam w przedszkolu dla maluchów, teraz w szkole.
• Lubi pani gotować?
- Bardzo. A tym bardziej jak słyszę od dzieci, że smakowało i proszą o dokładkę. Mówią, że w szkole jest lepsze jedzenie niż w domu.
• Dzieci mają swoje ulubione potrawy?
- Uwielbiają pierogi, kotlety mielone, kluski leniwe. Takie dania, których mamy nie gotują zbyt często, bo nie mają na to czasu. Zresztą trzeba umieć zrobić dobre ciasto na pierogi, a nie wszyscy to potrafią.
• Lepicie pierogi czy kupujecie gotowe?
- Oczywiście, że ręcznie je lepimy. Zaczynamy o siódmej rano, żeby ze wszystkim się wyrobić, bo obiady wydajemy już od dwunastej.
• Ile obiadów gotujecie dziennie?
- Około 260. Każdego dnia menu jest inne, urozmaicone w witaminy i składniki odżywcze.
• Jak wraca pani do domu, to nie ma pani dość garów?
- A skąd! Zawsze podstawiam mężowi obiad pod nos. Jak każdy facet lubi dobrze zjeść, a ja się cieszę z tego, że moja kuchnia mu smakuje. Wymyślam różne dania, zresztą mam dwóch dorosłych synów i oni też lubią dobrze zjeść.
• Jakieś wpadki na kuchni się zdarzają?
- Pamiętam jak dziś. Robiłam w szkole kotlety mielone, wszystko już było przygotowane. Kotlety uformowane i zważone, tłuszcz skwierczy na patelni, a ja jajek zapomniałam wbić do środka. Wszystko trzeba było z powrotem do miski włożyć, dodać jajka i od nowa mieszać, ważyć i dopiero smażyć. Robiłam to w takim tempie jak robot, ale wyrobiłam się na czas.
Rozmawiała Beata Kowalska
Rozmawiała Beata Kowalska
