Biżuterię ze skremowanych prochów będzie można zamawiać na Lubelszczyźnie. O sprawie rozmawiamy z Tomaszem Salskim, właścicielem firmy pogrzebowej "Klepsydra” z Łodzi
- Na targach funeralnych w Paryżu poznaliśmy ofertę amerykańskiej firmy "Life Gem”, która proponuje takie usługi.
• Jak to się odbywa?
- Po kremacji wydziela się 1/12 część prochów i wraz z aktem zgonu wysyła do Stanów. Z prochu wydziela się tam węgiel, z węgla robi się grafit, z grafitu diament.
• Taki do pierścionków?
- Diament zostaje przesłany do Antwerpii, po oszlifowaniu oprawiony wedle życzenia rodziny zmarłego. Do diamentu firma dołącza certyfikat. Można wybrać kolor.
• Skąd wiadomo, że w diamencie są rzeczywiście doczesne szczątki?
- Rodzina dostaje login i hasło do strony internetowej, gdzie na żywo może obserwować, jak powstaje diament pamięci.
• Ma pan już zamówienia?
- Mam chętnych. Ale czekamy jeszcze na pokazowe pierścionki i profesjonalne katalogi w języku polskim. Powinny przyjść do końca miesiąca. Klient musi zobaczyć, za co płaci.
• Będzie pan trzymał w firmie pierścionki ze zmarłymi?
- Skąd. To będą cyrkonie. Chodzi o to, żeby pokazać formę biżuterii, bo będą także wisiorki.
•Ile to kosztuje?
- Od czterech do dwudziestu tysięcy euro. Ze względu na kolejkę czeka się sześć miesięcy.
• To jest legalne?
- Jeśli taka będzie wola w testamencie, to tak.
• Co na to Kościół?
- Kościół mówi, że jak ktoś ma pieniądze, to czemu nie.
• Czy macie wyłączność
na całą Polskę?
- Tak, ale nie damy rady obsłużyć wszystkich. Na nasz wniosek firma "Life Gem” wybrała swoich
przedstawicieli.
• Co z Lubelszczyzną?
- Tu także wybrała konkretną firmę. Jeszcze nie mogę powiedzieć, kto to będzie. Lubelski przedstawiciel dowie się wszystkiego 24 listopada. Rozmawiał