Są pierwsze mandaty za odtwarzanie na ulicy reklam z głośników. Straż Miejska zapowiadała kary już rok temu, ale przez dwanaście miesięcy żadnej z takich reklam nie usłyszała. Aż do teraz
Wcześniej o obwoźnych reklamach było cicho. Do czasu, gdy miarkę przebrała jedna z restauracji mieszczących się na deptaku. Jej właściciele wystawili na ulicę głośnik i w kółko odtwarzali tę samą reklamę. Przechodnie mieli jej dość, a internauci umówili się, że w określonym dniu i godzinie wejdą do lokalu i odtworzą na głos ten sam komunikat, którym bar częstował przechodniów. Restaurator wyłączył głośniki, a Straż Miejska zagroziła, że następnym razem da mu mandat.
Wtedy też strażnicy przyznali, że nielegalne jest również odtwarzanie reklamowych komunikatów z jeżdżących po mieście przyczep. Komenda zapowiedziała, że będzie karać za takie wykroczenia. Mundurowi mieli notować numery pojazdu, datę i miejsce zdarzenia, a później wzywać kierowcę. Taka obietnica padła w połowie lutego 2012 r.
Prawie rok później, w połowie stycznia br. sprawdziliśmy, co wyszło z tych obietnic. – Do dziś nie ujawniliśmy pojazdów jeżdżących i nadających reklamy – mówił nam Gogola. Ale tego samego dnia bez trudu namierzyliśmy jeżdżącego po mieście malucha hałasującego reklamą pożyczek.
Nieoficjalnie wiadomo było, że strażnicy "nie dostrzegali” grających lawet, bo walka z nimi jest trudna. Ścigać można nie właściciela pojazdu, ale kierowcę jadącego z włączonym głośnikiem. Żeby dotrzeć do kierowcy, musieli zatrzymać pojazd, ale takie uprawnienia mają tylko za znakiem zakazującym ruchu w obu kierunkach.
Sprawa byłaby inna, gdyby kierowcę wskazał właściciel auta, ale straż może tego żądać tylko w przypadku wykroczeń w ruchu drogowym, a reklamowe głośniki są zakazane nie przez prawo drogowe, ale przepisy o ochronie środowiska.
Kierowca ukarany przez straż za trzy wykroczenia sam przyznał się do winy.