Strażnik jechał seicento w kierunku ul. Sowińskiego. Kiedy omijał stojące na poboczu osobowe renault, zjechał na sąsiedni pas ruchu i zderzył się czołowo z nadjeżdżającym z przeciwka fiatem palio.
Na szczęście nikomu nic się nie stało. Kierujący seicento strażnik po wyjściu z samochodu chwiał się na nogach. Wyraźnie było czuć od niego alkohol. Okazalo sie, że w wydychanym powietrzu miał ponad dwa promile alkoholu.
Nie wiadomo, czy do kolizji doszło podczas pełnienia służby. Obydwa auta zostały poważnie uszkodzone.
Co na to przełożeni funkcjonariusza?
Ireneusz Hajczuk, komendant Straży Miejskiej w Lublinie nic nie wie o kolizji sprzed tygodnia. Twierdzi, że o wszystim dowiedział się od reportera Dziennika. – Od pana dopiero się o tym dowiaduję – mówi zaskoczony. – Nic na ten temat nie wiem. Gdyby do tego doszło, z pewnością o tym wydarzeniu bym wiedział – mówi.
Oficjalnego powiadomienia nie ma także w Urzędzie Miejskim. – Żaden meldunek do nas nie wpłynął – mówi Mirosław Kalinowski, rzecznik prasowy UM w Lublinie. – Gdyby zarzuty zostały potwierdzone, to podejmiemy odpowiednie kroki.
Wczoraj usiłowaliśmy się skontaktować ze strażnikiem. Okazało się, że pracował na drugiej zmianie i do wieczora był nieuchwytny.