Małżeństwo z małym dzieckiem może stracić dach nad głową. Chociaż płacą wszystkie rachunki, miasto szykuje im eksmisję. Urzędnicy przekonują, że nie ma innego wyjścia. Rodzinie grożą więc przenosiny do schroniska.
Kowalscy zajmują niewielkie mieszkanie na lubelskich Tatarach. Lokal należy do miasta. Poprzedniej lokatorce nie udało się go wykupić. W sądzie trwa bowiem spór między miastem a dawnym właścicielem gruntów. To blokuje wszelkie transakcje.
– Byliśmy u zastępcy prezydenta, który odesłał nas do TBS. Tam jednak od dawna nie przyjmują nowych zgłoszeń. Na kupno mieszkania na wolnym rynku nas nie stać – mówi pani Magdalena.
Rodzina jest rozgoryczona, bo choć miasto legalnie nalicza im czynsz, to nie pozwala mieszkać zgodnie z prawem. W czwartek lokatorów odwiedziła komisja z Ratusza.
– Gdyby nikogo nie zastali, mogliby zmienić zamki. Zostalibyśmy na ulicy. Podpisaliśmy oświadczenie, że z własnej woli nie opuścimy mieszkania – mówi Paweł Kowalski, mąż pani Magdaleny. – Nie mamy dokąd pójść. Nie chcemy też niczego za darmo. Niestety, według urzędników, jedyne wyjście to eksmisja.
Jeśli Ratusz wykwateruje rodzinę, mieszkanie trafi do puli komunalnej. Zajmą je nowi lokatorzy. Kowalscy mogą się zaś ustawić w kolejce…po mieszkanie komunalne. Urzędnicy przekonują, że choć z pozoru jest to nielogiczne, to nie ma innego wyjścia.
Według Ratusza, rodzinę Kowalskich czeka więc eksmisja. – Uruchomiliśmy odpowiednią procedurę – dodaje Lipińska. – O sytuacji poinformujemy policję, prokuraturę i sąd.
Takie sprawy kończą się zwykle wyrokiem eksmisyjnym. Na jego mocy gmina i tak musi zwykle przyznać lokal zastępczy.
– Lokatorzy samowolnie zajęli mieszkanie. Zgodnie z nowymi przepisami, takim osobom nie przysługuje inny lokal. Mogą być przeniesieni do schroniska – zapowiada Lipińska.
Kowalscy zamierzają walczyć o mieszkanie na Tatarach. Urzędnicy radzą, by ustawili się w kolejce i starali się o przydział innego lokalu. Przyznają jednak, że taki wniosek może zostać odrzucony, jeśli dochody rodziny okażą się zbyt wysokie.