Najpierw będziemy musieli rozłożyć wielką kartę do głosowania. A potem trafić w mikroskopijne kratki. Jutrzejsze głosowanie może być trudne. Szczególnie dla starszych
Schody zaczną się przy głosowaniu na kandydata do Sejmu. Od komisji dostaniemy kartę z nazwiskami kandydatów. Ale złożoną. Dlaczego? Bo jest wielka (płachta ma 50 cm na 70 cm). Po wejściu do kabiny będziemy musieli ją rozłożyć. – Może nie być zbyt komfortowo – przyznaje Ryszard Kowal, dyrektor II LO w Lublinie, gdzie mieści się jedna z komisji. – Przygotowaliśmy kabinę o wymiarach 1,5 m na 1,5 m (w podstawie). To typowy rozmiar. Może się okazać, że rozłożenie karty będzie wymagało trochę gimnastyki.
Dlaczego lubelska Delegatura Krajowego Biura Wyborczego zafundowała wyborcom taki pasztet? – Po pierwsze, jest cztery razy taniej niż w poprzednich wyborach. Wtedy karty do głosowania były złożone w małe książeczki – wyjaśnia Teresa Bichta, dyrektor delegatury w Lublinie. – Poza tym, niektórzy mieli kłopot z odnalezieniem odpowiedniej strony. A teraz dostaną wszystkich kandydatów na jednej kartce.
Problem w tym, że musiało się na niej zmieścić wiele nazwisk. A to wymagało zmniejszenia ich wielkości do minimum. Efekt? Kratki przy nazwiskach są mniejsze od tych z zeszytu i mają tylko trzy milimetry na trzy milimetry. – Pewnie będą problemy. Bo żeby głos był ważny, linie tworzące krzyżyk muszą przeciąć się w polu kratki – wyjaśnia Barbara Danieluk, pełnomocnik prezydenta Lublina do spraw organizacji wyborów.
Największy kłopot będą miały osoby starsze. – To rzeczywiście nie najlepszy pomysł z takimi miniaturowymi kratkami – przyznaje Agnieszka Skorek z Domu Pomocy Społecznej im. Matki Teresy z Kalkuty w Lublinie. – Ale mamy nadzieję, że będzie dobrze.
– W większości lokali będą stały stoliki. Zawsze można usiąść, dokładnie przeczytać i się zastanowić – mówi Teresa Bichta. – No i nikt nikogo nie będzie pospieszał. Każdy wyborca ma tyle czasu na podjęcie decyzji, ile potrzebuje.
Miłosz Bednarczyk, (drs)