Przy ul. Narcyzowej w Lublinie latarni nawet ze świecą się nie znajdzie. Podobnie jak przy sąsiednich ulicach. Wieczorem ta część dzielnicy Rudnik ginie w mroku. Ponieważ władze są nierychliwe, funkcjonariusze, dają mieszkańcom dobrą radę...
Mieszkańcy ul. Narcyzowej czekają na oświetlenie od ponad 10 lat. Na początku lat 90. skierowali do Urzędu Miejskiego pierwsze pismo w tej sprawie.
–Niestety, nie przyniosło żadnych rezultatów. Podobnie, jak kolejne. Miasto konsekwentnie ignoruje nasze prośby – denerwuje się pani Barbara. – Nie wiem, co jeszcze możemy zrobić.
Jak twierdzą mieszkańcy, w okolicy było już kilka napadów.
– Jednak, mimo wszystko, to jedna z najbezpieczniejszych ulic w naszym mieście. W tym roku nie było tam żadnych interwencji, dlatego nie ma powodów, żeby zwiększać liczbę patroli – mówi Janusz Wójtowicz, rzecznik KWP. – Niemniej jednak brak oświetlenia to poważny problem, bo sprzyja niebezpiecznym sytuacjom. Dlatego popieraliśmy każdą petycję mieszkańców do władz miejskich.
Tymczasem miasto w najbliższym czasie nie planuje tu żadnych inwestycji.
– Zdajemy sobie sprawę, w jakiej sytuacji są mieszkańcy tej ulicy. Niestety, sprawa oświetlenia wiąże się ściśle z inwestycjami drogowymi. A tego nie ma w budżecie na najbliższe dwa lata – tłumaczy Andrzej Bałaban, zastępca dyrektora Wydziału Dróg i Mostów UM. – Dlatego w grę nie wchodzą też żadne środki zastępcze czy tymczasowe. Trzeba będzie poczekać na modernizację drogi.
Sprawę pogarsza fakt, że coraz więcej kierowców, przejeżdżając przez ul. Narcyzową, skraca sobie drogę.
– Wjeżdżając od al. Solidarności, można wyjechać od razu na ul. Koryznowej i ominąć spory kawałek miasta. Najgorsze jest to, że w ogóle nie przestrzegają przepisów, jeżdżą, jak im się podoba. Także samochody ciężarowe. A tu nawet progów zwalniających nie ma – opowiada pani Barbara. –Najgorzej jest w zimie, kiedy wcześnie robi się ciemno. Przecież tu tyle dzieci wraca piechotą ze szkoły; tylko patrzeć, jak dojdzie do tragedii...