Na górze - kiełbasa. Na dole - płonące ulotki polityków wszelkich opcji. Niecodziennie widowisko oglądali w piątek przechodnie na lubelskim deptaku. Młodzi ludzie wyśmiali przedwyborcze obietnice kandydatów do samorządu stawiając grill przed Ratuszem.
- Tylko u nas kiełbasa wyborcza smażona na obietnicach! - nawołuje przechodniów Pietrasiewicz. - To nasz sprzeciw wobec obietnic, składanych tylko po to, by ludziom mydlić oczy.
Choć kiełbasa jest bardziej przypalona niż upieczona, chętnych nie brakuje. - To dobry pomysł, żeby wykpić polityków - mówi pan Ryszard, zajadając się spalenizną. - Przecież ta ich kampania jest w jakiejś części finansowana z naszych kieszeni.
Po chwili do ławki podchodzi strażnik miejski. - Macie pozwolenie? - pyta Robert Tylega, naczelnik Oddziału Centrum w lubelskiej Straży Miejskiej.
- Po co nam pozwolenie? To zgromadzenie poniżej piętnastu osób - odpowiada Pietrasiewicz.
- Ale zaraz będzie więcej niż piętnaście - odparowuje strażnik. I prosi, by akcja zakończyła się w ciągu pięciu minut.
Z Ratusza wybiega kamerzysta, który od kilku dni filmuje prezydenta Lublina, Andrzeja Pruszkowskiego, towarzyszy mu przy wszystkich ważniejszych wydarzeniach i wykonuje polecenia szefa prezydenckiej kancelarii. Zaczyna filmować happening.
Wkrótce potem na pl. Łokietka przychodzi grupa ludzi z tabliczkami promującymi kandydaturę Pruszkowskiego. Jeden z nich wykrzykuje, że akcja Pietrasiewicza jest inspirowana przez Platformę Obywatelską. - Nieprawda - odpowiada autor grilla i dokłada do ognia ulotkę Adama Wasilewskiego, kandydata PO na prezydenta miasta. A kamerzysta łokciami walczy o jak najlepsze ujęcie.
Na miejsce wraca strażnik. Stwierdza, że czas minął i każe autorom happeningu zakończyć swój występ. Gani Pietrasiewicza za to, że popiół z ulotek roznosi się po bruku. Akcja kończy się spokojnie.