Rozmowa z dr Mariuszem Kicią z Katedry Bankowości UMCS.
• Można powiedzieć, że stał się pan bohaterem internetu. Zdjęcie kartki z informacją, w której w nietypowy sposób zachęca pan studentów do nauki przed egzaminem z makroekonomii obiegło portale internetowe.
- Dostałem mailem zrzut ekranu z dyskusją na mój temat (patrz zdjęcie). Informacja mnie rozbawiła, nie mówiąc już o nadanym mi pseudonimie „Ponury żniwiarz”. Nie poczułem się dotknięty, pomyślałem natomiast, że to dobry sposób, żeby zmobilizować studentów i trochę ich rozbawić przed egzaminem. Przygotowałem kartkę, którą wywiesiłem na uczelni, wysłałem ją też mailem do grup, z którymi prowadzę zajęcia. To była informacja tylko do moich studentów, ale zaczęła żyć swoim życiem.
• Czy egzaminy z makroekonomii faktycznie kończą się „pogromem”?
- Wskaźnik zdawalności jest dużo wyższy niż 50 procent i nie jest prawdą, że potrafię oblać połowę studentów. Oczywiście nie jest też tak, że bardzo łatwo jest u mnie dostać ocenę bardzo dobrą. Makroekonomię zdają studenci pierwszego roku. Być może ktoś ze starszych kolegów chciał ich w ten sposób trochę nastraszyć. Egzamin był w poniedziałek. Dla żartu przyniosłem plastikową kosę pożyczoną od znajomego. Oceny są jeszcze nieoficjalne, ale studenci już wiedzą, kto zdał, a kto nie. Osób które nie zaliczyły nie było jednak wiele, ale nie jest to wynik ani gorszy, ani lepszy niż w ubiegłych latach.
To nie jest łatwy przedmiot, na zajęciach przekazuję dużo wiedzy. Jeśli ktoś odpuścił cały semestr, to przyswojenie całego materiału tuż przed egzaminem graniczy z cudem. Jak w przypadku każdego przedmiotu, trzeba uczyć się systematycznie. Nie wystarczy też tylko zapamiętywać, należy wykazać się logicznym myśleniem i umieć łączyć ze sobą pewne fakty.
(fot. Samorząd Studentów Wydziału Ekonomicznego UMCS (RWSS WE) / Facebook)