Notariusz z Lublina i powiązani z nim przedsiębiorcy usłyszeli kolejne zarzuty. Mieli oszukiwać ludzi, którym pożyczali pieniądze, by potem przejąć ich nieruchomości. Mimo tak poważnych zarzutów, sąd na areszt dla głównych podejrzanych się nie zgodził
Prokuratura wnioskowała o tymczasowe aresztowanie notariusza Roberta F. oraz przedsiębiorcy działającego w branży finansowej Aleksandra P. Sąd Rejonowy Lublin - Zachód nie uwzględnił jednak tych wniosków.
– Nie zgadzamy się z takim rozstrzygnięciem. We wtorek złożyliśmy więc stosowne zażalenie – informuje Agnieszka Kępka, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Lublinie.
Wnioskując o areszt, śledczy wskazywali m.in. na obawę matactwa i wysokie prawdopodobieństwo popełniania kolejnych przestępstw. Sędzia Anna Dąbrowska nie podzieliła jednak argumentów prokuratury. Nie zastosowała wobec podejrzanych żadnych środków zapobiegawczych, choćby zabezpieczenia majątkowego czy zakazu opuszczania kraju.
Ponieważ sprawa dotyczy trwającego śledztwa, szczegóły tego rozstrzygnięcia pozostają niejawne. Sprawa trafi teraz do Sądu Okręgowego w Lublinie. Daty posiedzenia jeszcze nie wyznaczono.
Pożyczasz 20 tys. – oddajesz 150 tys. zł
Początki sprawy sięgają maja 2019 r., gdy lubelscy policjanci zatrzymali kilka osób podejrzewanych o wyłudzenia. Oprócz notariusza, byli to przedsiębiorcy z różnych branż. Z aresztu wyszli po wpłaceniu poręczeń majątkowych. Wszyscy mają odpowiedzieć za oszustwa, do których miało dojść w latach 2014-2016.
Według prokuratury, przedsiębiorcy szukali osób, które potrzebowały pieniędzy. Ale miały nieruchomość. Często byli to ludzie w bardzo trudnej sytuacji finansowej, zmuszeni do wzięcia pożyczki w obawie przed utratą dachu nad głową. Wśród ofiar były również osoby w podeszłym wieku i chore np. na Alzheimera.
Prokuratura dowodzi, że podejrzani nie podawali wielu informacji o warunkach swoich pożyczek. Nie mówili o bardzo wysokich prowizjach, odsetkach, marżach i innych kosztach. W efekcie, osoby pożyczające np. 20 tys. zł dopiero po podpisaniu umowy dowiadywały się, że w krótkim czasie mają do spłacenia 150 000 zł. Zabezpieczeniem pożyczek były ich nieruchomości.
Co przemilczał notariusz
Zabezpieczenie miało mieć formę wpisu w hipotece. Faktycznie jednak notariusz i jego współpracownicy stosowali tzw. przewłaszczenie zabezpieczenia. Dłużnicy nie zdawali sobie z sprawy, że przy takim rozwiązaniu dłużnik od razu przenosi własność nieruchomości na wierzyciela.
Dopiero po spłacie długu mieszkanie lub dom może wrócić do dłużnika. Oszukani podpisywali również zobowiązania do natychmiastowego wydania nieruchomości w przypadku opóźnienia w spłacie. To znacznie „usprawniało” działalność podejrzanych – ustalili śledczy.
Jeden z głównych podejrzanych w sprawie to Robert F.
Robert F. ma odpowiadać za rażące niedopełnienie ustawowych obowiązków notariusza. Według śledczych, nie odczytywał on pokrzywdzonym podpisywanych aktów i nie informował o znaczeniu poszczególnych zapisów.
Kto ile „zarobił”
Notariuszowi postawiono również szereg dodatkowych zarzutów dotyczących oszukania 51 osób na kwotę aż 14 mln zł.
Z kolei Aleksandrowi P. - reprezentującemu firmę pożyczkową - zarzucono oszukanie 23 osób na ponad 8 mln zł.
Dodatkowe zarzuty usłyszała również Jolanta O. Miała oszukać 17 osób na kwotę 7 mln zł.
Za popełnienie podobnych przestępstw odpowie również Piotr Ł. - lubelski przedsiębiorca z branży nieruchomości. Postawiono mu w sumie 7 zarzutów, dotyczących oszustw na ok. 4 mln zł.
Jolanta O. i Piotr Ł. odpowiadają w sprawie z wolnej stopy. Podejrzani nie przyznali się do winy. W swoich wyjaśnieniach przekonywali, że działali zgodnie z prawem. Grozi im do 10 lat więzienia.