Przed dwa dni policjanci szukali bandyty, który rzekomo napadł na salon gier w okolicy dworca PKS w Lublinie. Okazało się, że rabunku nie było a pieniądze przywłaszczył pracownik, który chciał w ten sposób spłacić długi.
Pracownik salonu nie był w stanie opisać napastnika. Policjanci zaczęli wątpić w jego relację.
- Podczas przesłuchania mieszkaniec Lublina przyznał się w końcu, że całą historię wymyślił – mówi Arkadiusz Arciszewski, z KWP w Lublinie. - A wszystko dlatego, że nie miał pieniędzy na pokrycie własnych długów. Odpowie za składanie fałszywych zeznań i zawiadomienie o niepopełnionym przestępstwie.