Mieszkańcy Lublina na razie nie będą mogli pisać własnych projektów uchwał Rady Miasta. Nie zgodził się na to premier.
Pomysł przyznania mieszkańcom Lublina tzw. inicjatywy uchwałodawczej zrodził się w redakcji Dziennika Wschodniego. Chcieliśmy doprowadzić do sytuacji, w której Rada Miasta musiałaby w ciągu najwyżej trzech miesięcy zająć się każdym projektem uchwały podpisanym przez co najmniej tysiąc lublinian. Teraz własne projekty może składać tylko prezydent albo grupa co najmniej trzech radnych. Aby dać władzę mieszkańcom, trzeba najpierw zmienić Statut Miasta. To coś w rodzaju konstytucji Lublina.
Jesienią napisaliśmy własny projekt zmian statutu i zyskaliśmy poparcie radnych. Efekt? Pod koniec października rada niemal jednogłośnie przyjęła uchwałę w tej sprawie. Później zmiany w statucie trafiły na biurko premiera. Po jego akceptacji miały być jeszcze raz zatwierdzone przez radnych.
Ale premier zmiany odrzucił. Poszło o to, że mieszkańcy składający podpisy pod listą poparcia dla uchwały musieliby podawać także numery PESEL. A rządowi prawnicy twierdzą, że gromadzenie i przetwarzanie takich numerów należy do kompetencji Ministerstwa Spraw Wewnętrznych i Administracji.
- Istnieje wątpliwość, czy akt prawa miejscowego, jakim jest statut miasta, jest aktem wystarczającej rangi do wprowadzania przepisu, którego realizacja może wiązać się z obowiązkiem ujawniania danych osobowych - stwierdza Donald Tusk w piśmie do prezydenta Lublina. - Pozyskiwanie informacji od obywateli ograniczyć należy do przypadków niezbędnych i uznawanych w demokratycznym państwie - dodaje premier.
- Nic złego się nie stało. Poza tym, że nasi radcy prawni będą mieli twardy orzech do zgryzienia: jak weryfikować tożsamość ludzi popierających projekt nie używając numeru PESEL - mówi Krzysztof Łątka, sekretarz miasta. - Ale podtrzymujemy wolę zmiany statutu i przyznania mieszkańcom inicjatywy uchwałodawczej. Dlatego nasi prawnicy będą nad tym pracować - zapowiada Łątka.
Skąd ten PESEL
podpisami fikcyjnych osób. I wzorowaliśmy się na rozwiązaniach z innych miast. Ale były to miasta mniejsze od Lublina, w których zmiany statutu nie wymagają akceptacji premiera, a prawnicy tamtejszych wojewodów sprawę PESEL-i przeoczyli.