Rozmowa z Łukaszem Wittem-Michałowskim, dyrektorem Sceny Premier "In Vitro” w Lublinie
- Po polsku znaczy to "Basen bez wody”. Jedna z artystek wykonuje instalację obiektów, w których wykorzystuje bandaże i prezerwatywy po zmarłym na AIDS członku grupy. Zdobywa międzynarodową sławę i pieniądze.
• Co dzieje się dalej?
• Bohaterowie nie mają imion, sztuka nie ma dialogów. Na scenie drastyczne chwyty. Po co?
- Może to protest przeciwko "głupocie” seriali i stylowi życia. Chodzi o to, żeby wypakować z pazłotka prawdę o pierwiastkach zła, tkwiących w ludziach.
• Na scenie zobaczymy znakomitych aktorów: Ewę Decówną, Andrzeja Golejewskiego, Karolinę Gorczycę, Danutę Nagórną i Stefana Szmidta. Decówna i Nagórna pracowały z najlepszymi reżyserami…
- Mają za sobą życie, niczego nie muszą udawać. Celowo zaprosiłem czwórkę aktorów starszego pokolenia. Myślę, że to pogłębi przesłanie sztuki.