Rodzice mają kłopot. Już teraz wniosków o przyjęcie dzieci do miejskich przedszkoli jest więcej niż miejsc. A przyjmowanie kart, które składają chętni jest dopiero na półmetku.
- A dzieci w tym wieku jest ponad 12 tysięcy - informuje Barbara Czołowska, zastępca dyrektora Wydziału Oświaty i Wychowania w lubelskim Urzędzie Miasta. Ratusz twierdzi, że zestawienie tych dwóch liczb nie musi od razu oznaczać, że zabraknie miejsc w miejskich przedszkolach.
- Bo nie wiemy, jak wielu rodziców zechce tam posłać swoje dzieci - mówi Czołowska. - W razie potrzeby jesteśmy w stanie utworzyć dodatkowe oddziały przedszkolne, w których znajdzie się miejsce dla 160 dzieci.
W Przedszkolu nr 15 przy Bohaterów Monte Cassino już teraz leży 55 kart, choć miejsc będzie tylko 50. - A jeszcze nie wszyscy rodzice naszych stałych przedszkolaków złożyli dokumenty - przyznaje Małgorzata Bartoszewicz, dyrektor placówki.
I zapewnia, że ci, którzy już teraz posyłają dzieci do jej przedszkola nie muszą się obawiać, że dla ich pociech zabraknie miejsca. - Te dzieci będą przyjmowane w pierwszej kolejności - obiecuje Bartoszewicz.
- Kolejność zgłoszeń nie ma żadnego znaczenia. Do 30 kwietnia każdy z rodziców ma drzwi otwarte. Po tym terminie karty zgłoszenia nie będą przyjmowane - mówi Agnieszka Kukawska-Żydek, dyrektor Przedszkola nr 25 przy al. Warszawskiej.
O przyjęciu do przedszkola decydować będzie komisja rekrutacyjna, która w pierwszej kolejności przyjmować ma te dzieci, które już wcześniej uczęszczały do tej placówki. - Pod koniec okresu rekrutacji pytamy rodziców dzieci uczęszczających do naszego przedszkola czy jest to przeoczenie, że jeszcze nie złożyli karty, czy też po prostu rezygnują z naszych usług - dodaje dyrektor.
Podobnie jest na Czechowie. - Mamy bardzo dużo zgłoszeń trzylatków. Myślę, że ze trzy razy więcej, niż będziemy mieli dla nich miejsc. A nabór jest dopiero w połowie - przyznaje Marianna Kamińska, dyrektor Przedszkola nr 56 przy Kurantowej. - Tak jest wszędzie.
Komisje, które będą rozstrzygać, które dziecko przyjąć do przedszkola będą miały ciężkie zadanie. Kryteria wyboru są jasno określone. Pierwszeństwo mają m.in. samotne matki. - Ale jest ich tak dużo, że nawet dla ich dzieci może u nas zabraknąć miejsc - dodaje Kamińska.