Wejście na dziko do wyremontowanego lokalu to bezprawie! Pozwoliła na to administracja, nie zabezpieczając go odpowiednio. Nie był nawet zaplombowany! Chodzę obok, to widziałam – denerwuje się Jadwiga Kubiak, mieszkanka budynku na rogu ulic Ruskiej i Targowej w Lublinie.
– Nie stać mnie na legalne mieszkanie, więc faktycznie wprowadziłam się na dziko. Nie mogłam gnieździć się na poddaszu na 16 mkw. – z mężem bez pracy, dwójką małych dzieci i chorą babcią – mówi Małgorzata Sosińska, która sprowadziła się do dwupokojowego mieszkania przy ul. Targowej 5/9.
– Poprzedni użytkownicy wyprowadzili się. Po remoncie w czwartek administratorka zamknęła mieszkanie – tłumaczy Ryszard Skoczylas, dyrektor Zakładu Obsługi Mieszkańców Amina sp. z o.o.
- Nie plombujemy mieszkań, bo to jest zaproszenie dla dzikich lokatorów. Jednak i tak w nocy z czwartku na piątek nastąpiło włamanie i wprowadziła się tam rodzina bez przydziału. Po stwierdzeniu tego faktu sporządziliśmy protokół, wysłany następnie do Zarządu Nieruchomości Komunalnych. Dalsze postępowanie należy do nich.
– Tak, powiadomiliśmy o włamaniu do mieszkania UM – usłyszeliśmy w ZNK. – To nie jest odosobniony przypadek, w roku mamy takich kilkanaście. Przed zasiedleniem każdy lokal jest przez jakiś czas pusty.
– Nie podejrzewam, żeby miała tu miejsce korupcja. Odebraliśmy lokal, po czym został zamknięty. Nie mamy możliwości prawnych, aby usunąć dzikich lokatorów. Lokal odwiedzi komisja, potem sprawa o eksmisję pójdzie do sądu, który zadecyduje, co się z nim stanie – mówi Mirosława Jaworska, kierownik referatu zasobów w Wydziale Spraw Mieszkaniowych UM w Lublinie.
– Zwykle w sprawach dotyczących rodzin z małymi dziećmi sąd orzeka o uprawnieniach do lokalu zastępczego. A tych wciąż jest za mało i trzeba czekać. Zwykle długo. Jak bardzo, decyduje tempo odzyskiwania lokali. Takie mamy prawo po zmianie ustawy w 2001 r.
W ten sposób tworzy się błędne koło. Kolejka po przydział mieszkań komunalnych nie maleje, bo jest dość zdeterminowanych ludzi zajmujących je bez tytułu prawnego.
Prawo stoi po stronie operatywnych za wszelką cenę. Sankcjonuje to, że kto pierwszy się wprowadzi, ten mieszka. Wygodnie i bez kosztów. A dolegliwości związane z ciąganiem go po sądach są tak oddalone w czasie, że nie odstraszają.