Mieszkańcy nie dbają o kominy, narażając tym samym życie i zdrowie. Kiedyś największym problemem było ich zanieczyszczenie - mówią kominiarze. Teraz głównym problemem są… szczelne, plastikowe okna.
Piotr Bracha, mistrz kominiarski, który pracuje w 18 lat nie spotkał jeszcze osoby, która by przepisowo korzystała z usług kominiarskich.
- Ludzie dzwonią po kominiarzy dopiero, jak przestaje im się palić w piecu - narzeka pan Piotr.
Zaniechanie przeglądów to nie jedyny problem. - Mieszkańcy nagminnie zamykają szczelnie okna i ustawiają kurki kaloryferów na zero, chcąc w ten sposób zaoszczędzić na ogrzewaniu. Kiedyś faktycznie największym problemem były zanieczyszczone kominy, teraz jednak główną bolączką są plastikowe okna. Trudno ludziom wytłumaczyć, żeby je rozszczelniali, bo inaczej nie będzie odpowiedniej dla paleniska cyrkulacji powietrza - mówi rzemieślnik.
- Mieszkańcy nie są świadomi zagrożenia i na wszystkim chcą oszczędzać - mówi Aleksandra Pilipiec, prezes Spółdzielni Pracy Kominiarzy w Lublinie, która pracuje w niej 40 lat a od 32 jest jej prezesem.
- Izolowanie mieszkania nie tylko źle wpływa na działanie instalacji ciepłowniczej, może też poważnie zaszkodzić zdrowiu - mówi Pilipiec i wspomina jak była w mieszkaniu u jednej z klientek spółdzielni, niezadowolonej z usługi: czarny grzyb pokrywał jedną trzecią ściany, okna były szczelnie pozamykane a grzejniki wyłączone. Powiedziałam, że tak nie można żyć, że w mieszkaniu musi być jakiś przewiew i odpowiednia temperatura. Wtedy kobieta zapytała, czy zapłacę za ogrzewanie. To zgubne podejście, czad nie jest jedynym zagrożeniem dla życia i zdrowia człowieka. Grzyb, jak ten u naszej klientki, może wywołać różne choroby w tym raka.
Inną sytuację przywołuje Piotr Bracha. - Odwiedziliśmy kiedyś młodą matkę, trzymała dziecko na rękach, było całe zasmarkane. Zauważyłem zasłoniętą kratkę wentylacyjną i zwróciłem jej uwagę, żeby tak nie robiła. Odpowiedziała, że w mieszkaniu musi być ciepło, bo dziecko jest chore. Nie przyszło jej do głowy, że może dziecko się rozchorowało właśnie przez brak świeżego powietrza w mieszkaniu.
Kratki wentylacyjne zasłaniane są wszystkim: gazą, styropianem, szmatami. Kominiarze znaleźli za kratką nawet kawałki rajstop. Niektórzy po prostu zamurowują je podczas remontu.
- Jedni chcą oszczędzić na ogrzewaniu. Inni, głównie mieszkańcy starych bloków, w których są zsypy borykają się z karaluchami wchodzącymi przez komin do mieszkań. Rozumiem ich, ale wystarczy kupić odpowiednią kratkę z ochraniającą siatką - wyjaśnia kominiarz i uprzedza, że nic nie daje zasłanianie kratki wentylacyjnej od wewnętrznej strony. - Podczas kontroli i tak to odkryjemy. Wystarczy, że zmierzymy przepływ powietrza.
Kominiarza podczas kontroli nie da się oszukać, bo choć sam sposób pracy na przestrzeni lat niewiele się zmienił, pojawiły się nowoczesne urządzenia.
W 1996 r. wprowadzono obowiązkowe kontrole w blokach mieszkalnych, wiązała się z tym również konieczność zakupu nowego wyposażenia. Obok lin kominiarskich z ciężarkami, szczotek, przebijaków i grac pojawiły się cyfrowe kamery kominowe, anemometry, czyli mierniki przepływu powietrza, eksplozymetry wykrywające wycieki gazów palnych i toksycznych, wykrywacze tlenku węgla, czy analizatory spalin.
- Wystarczy, użyć anemometru i już wiadomo, że stolarka jest zbyt szczelna. Komin zaś bardzo łatwo sprawdzić kamerą - wyjaśnia prezes Pilipiec.
Proszkiem do komina
Za niedrożność przewodów kominowych nie zawsze odpowiada sadza. - Niejednokrotnie mieliśmy do czynienia z zasypanym kominem; np. mieszkaniec bloku podczas remontu wrzucał gruz do komina, sąsiad sąsiadowi robi takie rzeczy, że szkoda słów. Raz nasi kominiarze trafili na komin zalany betonem, ledwo to rozbili.
- Pewien mężczyzna chciał usunąć sadzę proszkiem, który sypie się na palenisko, ale nasypał go tyle, że mu całkowicie zaczopowało komin. Ale najdziwniejsza z dziwnych - była rura kanalizacyjna PCV zamontowana do odprowadzania spalin w piecu - wspomina pan Piotr.