Opiekunowie i rodzice dzieci korzystających z pomocy Ogniska Wychowawczego w Puławach nie mogą pogodzić się z zawieszeniem od 1 stycznia całodobowej działalności hosteliku przy tej placówce. Decyzję uniemożliwiającą przebywanie wychowanków w placówce w godzinach nocnych podjął niedawno Zarząd Powiatu Puławskiego.
W puławskim Ognisku Wychowawczym przebywa około pięćdziesięcioro dzieci. Większość rodzin tych dzieci znajduje się w rozmaitych kryzysach życiowych: bezrobocie, długotrwała choroba czy bieda. Rodzice i opiekunowie obawiają się, że skrócenie czasu działania jest to początek końca tej placówki. – Nie jestem młody i nie mam już sił i możliwości by zapewnić wnukom odpowiednią opiekę. Ja pracuję na zmiany, żona natomiast ze względu na stan zdrowia musi często przebywać w szpitalu – mówi dziadek opiekujący się dwójką dzieci.
Jedna z matek samotnie wychowujących dziecko jest chora psychicznie. Po zażyciu leków nie zdaje sobie sprawy co dzieje się z jej dzieckiem. – Często się zdarza, że konkubent wszczyna burdy, wtedy troje młodszych dzieci mogę spokojnie oddać pod opiekę pracowników ogniska. Wiem, że tam zawsze znajdą spokój i pomoc w odrabianiu lekcji – twierdzi matka siedmiorga dzieci.
Jeden z najdrastycznych przypadków dotyczy mężczyzny, który zabił swoją żonę i teraz odsiaduje wyrok. Dziecko musiało trafić do ogniska. Jeśli działalność ogniska zostanie skrócona, czeka je dom dziecka. Pracownicy zgodnie przyznają, że ich wychowankowie nigdy nie zechcą tam pójść. – One zrobią wszystko, by tylko tam nie trafić – argumentuje jedna z wychowawczyń.
Dziś na temat dalszych losów Ogniska Wychowawczego będzie dyskutował Zarządu Powiatu Puławskiego. W czwartek w tej sprawie z wojewodą lubelskim będzie rozmawiał członek zarządu powiatu Marian Gawrylak. Z wyliczeń dyrektorki placówki Wandy Meler-Mejnartowicz wynika, że na całodobowe utrzymanie hoteliku w ciągu roku potrzeba 40 tys. zł.