Rozmowa z Kacprem Domżałem z Bike Cafe – pierwszej, mobilnej, rowerowej kawiarni w mieście.
• Ciężko się na tym pedałuje?
– Jak na półtonową konstrukcję to zadziwiająco lekko. Zresztą daleko nie mam, garaż mam na Rowerowej, za Plazą.
• Skąd pomysł na taki biznes?
– Mieszkałem i studiowałem w Poznaniu. Lubię kawę więc często korzystałem z Bike Cafe. Szukałem też czegoś dla siebie, co mógłbym robić po powrocie do Lublina. Dobra kawa i rower też dobrze wygląda. I tak przywiozłem Bike Cafe do Lublina. Wystartowałem jesienią. Najpierw pod Pocztą Główną, potem na jakiś czas zmieniłem miejsce. Po zimowej przerwie znów jestem przy placu Litewskim.
• I jak idzie interes?
– Dopiero się rozwijam, ale nie jest źle. Wkrótce będzie drugi rower, staram się o miejsce na placu Łokietka. Jak producent się wyrobi to już na początku marca, jeśli nie, to pod koniec. W sezonie długo się czeka.
• Widzę, że rowerzyści mają zniżki…
– Honoruję wszystkich, którzy napędzają kółka siła swoich mięśni. Jednej pani z wózkiem dziecięcym też się udało wynegocjować zniżkę.
• Nie widzę żadnego kabla, skąd prąd?
– Dużo się uśmiecham, stąd biorę energię.
• A co o kawie z roweru sądzą przechodnie?
– Komentarze są bardzo pozytywne. Byłem mocno zaskoczony jak ludziom się podoba i rower, i kawa. Na palcach jednej ręki mogę policzyć opinie negatywne. Częściej słyszę, że – na przykład – jestem ozdobą Lublina. Miło jest usłyszeć coś takiego.
• Co jeszcze mówią?
– „Super pomysł”, „super kawa”, „fajnie to wygląda”. Zdecydowanie zostaję w tym biznesie. Przyjemnie jest słuchać dobrych słów na swój temat.