Ile potrzeba wagonów węgla, żeby kaloryfery w całym Lublinie były gorące? Ile stopni ma woda, która płynie rurami do naszych grzejników? Dlaczego dym lecący z największego komina w mieście jest biały? Wczoraj sprawdziliśmy to wszystko u źródła.
ECL posiada największy w Polsce blok gazowo-parowy. Jest najważniejszą częścią lubelskiej elektrociepłowni, bo to na nim opiera się podstawowy proces wytwarzania energii. Zasilany gazem blok działa od 2002 r. Dzięki niemu, elektrociepłownia znacznie ograniczyła emisję dwutlenku węgla czy siarki do atmosfery. A cały proces produkcji jest sterowany komputerowo.
Cztery ogromne kotły wodne opalane węglem (zbudowane w latach 70.) są używane jedynie wtedy, gdy to konieczne. Np. teraz, gdy na dworze jest wyjątkowo zimno.
Jak to wygląda w praktyce? Każdego dnia Lubelskie Przedsiębiorstwo Energetyki Cieplnej (które zajmuje się dystrybucją ciepła w mieście) przesyła do elektrociepłowni "zapotrzebowanie” na ciepło.
Przykład z wczoraj.
– Na dworze jest ok. 20 stopni mrozu, jest słonecznie, wiatr stosunkowo niewielki – wylicza Andrzej Jedut, Główny Inżynier ds. Wytwarzania Energii w Elektrociepłowni Wrotków. – W takich warunkach mamy dostarczyć do miejskiej sieci wodę o temperaturze 130 stopni, czyli maksymalnej możliwej (przy czym woda w naszych kranach nie będzie przekraczała 55 stopni, a w grzejnikach 80 stopni – red.).
Dzienna produkcja energii elektrycznej w ECL to około 5 tys. megawatów, a zapotrzebowanie na ciepło w ciągu doby to około 30 tys. GJ.
– Aby wytworzyć tą ilość ciepła musimy w każdej godzinie doby wytworzyć ok. 320-340 megawatów. Blok gazowo-parowy ma moc 180 megawatów, a kotły węglowe od 80 do 140 megawatów – szacuje Jedut. Efekt? Wczoraj pracował blok i dwa kotły: nr 1 i nr 4. Ale i tak nie z największą mocą.
Elektrociepłownia Wrotków zużyła wczoraj ok. 1 mln metrów sześciennych gazu i ok. 730 ton (czyli mniej niż 13 wagonów) węgla. Rocznie to zużycie węgla to ok. 30 tys. ton. Przed uruchomieniem bloku gazowo-parowego ECL spalała 220-280 tys. ton węgla. Teraz węgiel jest zużywany do wytworzenia jedynie 20 proc. produkcji ciepła.
Węgiel przyjeżdża do Lublina pociągami z kopali Wieczorek na Śląsku. Wagony, za pomocą specjalnej wywrotnicy, są opróżniane na placu przy ul. Inżynierskiej (gdzie mieści się cały, 11-hektarowy kompleks elektrociepłowni). Stąd specjalnym taśmociągiem się kierowany najpierw do bunkrów, następnie do młynów, które go mielą, a potem do kotłów.
Te są połączone z ogromnym kominem, widocznym z prawie każdego miejsca w Lublinie. Zbudowany z połowie lat 80. komin ma 150 metrów wysokości (czyli tyle, ile pięć 10-piętrowych wieżowców).
Kłęby białego dymu wylatujące z komina to para wodna. Pyłu powstającego po spalaniu węgla praktycznie nie widać. – Na metr sześcienny spalin elektrocieplownia emituje ok. 25 miligramów pyłu. To niezauważalna ilość – podkreśla Jedut.
W Elektrociepłowni Wrotków pracuje ok. 360 osób. Z czego przy bieżącej obsłudze procesu wytwarzania energii elektrycznej i ciepła około 140 osób, w trybie trzyzmianowym.