Sprawa strażnika więziennego, skazanego za nadużycia wraca na wokandę. Łukasz S. został ukarany za przekroczenie uprawnień i wynoszenie do domu służbowych sprzętów. Postanowił odwołać się od wyroku
Sprawą Łukasza S. zajmował się Sąd Rejonowy Lublin – Zachód. Pod koniec stycznia skazał mężczyznę na rok więzienia w zawieszeniu na dwa lata i trzyletni zakaz pracy w instytucjach publicznych.
– Oskarżony ukradł mienie swojego pracodawcy – uzasadniał wyrok sędzia Bernard Domaradzki. – Stąd kara w postaci zakazu pracy w sferze budżetowej. Oskarżony nie powinien mieć dostępu do mienia publicznego.
Łukasz S. nie przyznawał się do winy. Mężczyzna złożył apelację od wyroku. Jego sprawą zajmie się jutro Sąd Okręgowy w Lublinie.
Skandal z udziałem 34-latka wyszedł na jaw ponad rok temu. Łukasz S. pracował w Areszcie Śledczym w Lublinie. Został przyłapany na wynoszeniu z aresztu drobnych sprzętów AGD – żelazka i maszynki do strzyżenia. Strażnik wpadł podczas specjalnej kontroli, zarządzonej przez swoich przełożonych. W jego szafce znaleziono służbowe przedmioty, przygotowane do wyniesienia. Po wpadce i po rozmowie z dyrekcją aresztu zwrócił zabrane sprzęty.
Najpoważniejsze zarzuty stawiane Łukaszowi S. dotyczyły przekroczenia uprawnień. Podczas kontroli okazało się bowiem, że mundurowy miał własny zestaw kluczy do pomieszczeń służbowych. Klucze te nie figurowały w żadnej ewidencji. Strażnikowi zarzucono także brak nadzoru nad więźniami pracującymi w magazynie.
– Oskarżony nie przyznał się do zarzutów, ale w swoich wyjaśnieniach w istocie potwierdził, że używał kluczy, których nie było w ewidencji – dodał w uzasadnieniu wyroku sędzia Domaradzki. – Nie negował również, że nie pilnował osadzonych.
Łukasz S. przekonywał sąd, że zabierał do domu służbowe sprzęty, żeby je naprawić. Tłumaczył, że takie było „nieformalne” polecenie kierownictwa. Podczas procesu nie znaleziono na to jednak żadnych dowodów.
Sąd okazał się łaskawy dla Łukasza S., bo mężczyźnie groziło nawet do 10 lat więzienia. Dostał wyrok w zawieszeniu. Sąd nakazał również, by treść rozstrzygnięcia była przez dwa miesiące wywieszona na tablicy informacyjnej w areszcie.
– Aby dla innych funkcjonariuszy było to przestrogą przed wkroczeniem na drogę przestępstwa – skwitował sędzia Domaradzki.
Po kontroli w areszcie Łukasz S. został wyrzucony ze służby. Zatrudnił się później, jako magazynier.