Aby dotrzeć do przychodni, szkoły czy sklepu mieszkańcy ul. Fulmana muszą iść ruchliwą jezdnią. Ale urzędnicy przez trzy lata problemu nie dostrzegali. Dopiero po rozmowie z Dziennikiem zapewnili, że w tym roku znajdą się pieniądze na budowę chodnika
Dlaczego? Bo wzdłuż ulicy nie ma chodnika. Mimo że nowe bloki rosną jak grzyby po deszczu. Jesienią będzie tam mieszkać ponad 500 rodzin.
- Codziennie tędy chodzą dzieci do szkoły, czy matki z wózkami do lekarza, więc o tragedię nietrudno - mówi mieszkanka jednego z bloków. - A ostatnia zima to był prawdziwy koszmar. Poboczem iść się nie dało, bo zaspy. A na jezdni same koleiny. Proszę spróbować w takich warunkach prowadzić wózek z dzieckiem. To był koszmar.
- Korespondencja mieszkańców z Urzędem Miasta w sprawie budowy chodnika trwa już trzy lata. My prosimy o chodnik, a oni odpisują, że nie ma na to środków - mówi Renata Puchacz, prezes Ad-Budu, zarządcy bloków przy ul. Fulmana.
Podobnie bez echa przechodzą prośby mieszkańców dotyczące nowej lokalizacji przystanku MPK. - Mieszkańcy nie chcą, żeby przenosić przystanek, tak jak zaplanowały to władze. Wcale im się nie dziwię. Bo autobusy będą zatrzymywały się pod oknami ich mieszkań. A to żadna przyjemność - dodaje prezes Puchacz.
Udało się nam uzyskać od urzędników zapewnienie, że pieniądze na budowę chodnika wreszcie się znajdą. - Ta inwestycja została ujęta w tegorocznym budżecie - mówi Mirosław Kalinowski z biura prasowego lubelskiego Ratusza.
Ale lokalizacja przystanku nadal pozostaje sporną kwestią. - Obecnie przystanek znajduje się przed skrzyżowaniem. A to jest niebezpieczne i niezgodne z przepisami. Zostanie przeniesiony nieco dalej. Ale wcale nie będzie pod oknami, bo od bloku dzieli go droga - tłumaczy Kalinowski.
Mieszkańców Fulmana te argumenty jednak nie przekonują. - Przeniesienie przystanku tam gdzie planują, niewiele zmieni. Nadal będzie przed skrzyżowaniem, tyle że innym. A nam autobusy będą hałasować od rana do późnej nocy.