Prokuratura zajmie się sprawą rodziny z Lublina, która najprawdopodobniej padła ofiarą domowych egzorcyzmów. Rodzice z dwójką dzieci trafili do szpitali. Śledczy nie zdradzają informacji o stanie ich zdrowia.
- Tam odbywały się jakieś egzorcyzmy. Modlitwy było słychać już od godz. 14-15. Przyjechała policja, straż pożarna i cztery karetki pogotowia. Całe mieszkanie było zalane wodą, a ludzie wyglądali strasznie. Młode osoby ratownicy wynosili na noszach. Zarówno chłopak, jak i dziewczyna byli nieprzytomni. Ojciec strasznie krzyczał, rzucał się - mówił nam jeden ze świadków interwencji.
Zanim na miejsce dotarli ratownicy, sądzi słyszeli dochodzące z mieszkania krzyki i odgłosy tłuczenia różnych przedmiotów.
- Najpierw pojechała tam jedna karetka pogotowia. Załoga poprosiła o wsparcie, więc na miejsce pojechały kolejne trzy - przyznał Zdzisław Kulesza, dyrektor Wojewódzkiego Pogotowia Ratunkowego SP ZOZ w Lublinie.
47-letni rodzice, ich 14-letnia córka i 20-letni syn trafili do trzech szpitali, w tym do Szpitala Neuropsychiatrycznego przy ul. Abramowickiej. Ani lekarze, ani śledczy nie zdradzają informacji o ich stanie zdrowia. Wyjaśnieniem sprawy zajęła się natomiast Prokuratura Rejonowa w Lublinie.
- Wszczęto dochodzenie, które wyjaśni, czy doszło do narażenia zdrowia lub życia członków rodziny - mówi Beata Syk-Jankowska. - Materiały w tej sprawie przekazała nam policja. W ramach dochodzenia przeanalizowane zostaną notatki ze sprawy. Przesłuchamy również świadków.
Po zakończeniu tych czynności zapadnie decyzja, czy dochodzenie zamieni się w śledztwo przeciwko konkretnym osobom. Z nieoficjalnych informacji wynika, że do dramatycznych wydarzeń w mieszkaniu na Bronowicach mogło doprowadzić samodzielne odprawianie egzorcyzmów. Nieco wcześniej rodzina miała korzystać z pomocy jednego z księży egzorcystów, pełniących posługę w archidiecezji lubelskiej.