Rozpoczął się proces lekarzy z Lublina, którzy mieli doprowadzić do śmierci pacjenta. Mężczyzna cierpiący na zapalenie wyrostka umarł po operacji, bo nie dostał w porę antybiotyku
Sprawę Pawła B. i czterech innych lekarzy rozstrzygnie Sąd Rejonowy Lublin-Zachód. Proces rozpoczął się we wtorek. Prokuratura dowodzi, że medycy poprzez swoje zaniedbania doprowadzili do śmierci pacjenta. Żaden z lekarzy nie zajął się nim w prawidłowy sposób.
Obecny proces to dotyczy wydarzeń z września 2012 r. Artur B. zgłosił się wtedy na oddział ratunkowy SPSK 4 w Lublinie. Było piątkowe popołudnie. Mężczyzna skarżył się na gorączkę, bóle brzucha i wymioty. Pacjenta przyjął Paweł B. – wówczas lekarz-rezydent. Zdiagnozował u mężczyzny zapalenie wyrostka i zakwalifikował go do pilnej operacji. Przeprowadził ją samodzielnie, ale pod okiem starszego specjalisty, Tadeusza Ż. Obaj lekarze nie zauważyli u pacjenta zapalenia otrzewnej. W dokumentacji odnotowali jedynie powiększenie węzłów chłonnych.
Po zabiegu Artur B. był w dobrym stanie. Miał jedynie stan podgorączkowy. Przez weekend zajmowali się nim kolejni lekarze dyżurni. Wśród nich był Jacek P., który odnotował, że pacjent nadal skarży się na ból brzucha. Arturowi B. podano więc leki przeciwbólowe.
Po weekendzie, trzeciego dnia po zabiegu, opiekę nad Arturem B. przejął Jacek J. Lekarz ocenił stan pacjenta jako „niepokojący”. W żaden sposób nie zmienił jednak sposobu leczenia.
Z ustaleń prokuratury wynika, że dopiero dzień później, kolejny lekarz stwierdził u pacjenta niepokojące objawy. Artur B. był już wtedy w poważnym stanie. Badania wskazywały na silną infekcję. Mężczyzna ponownie trafił na stół operacyjny. Tym razem dostał antybiotyki. W czasie operacji okazało się jednak, że ma zapalenie otrzewnej. Po zabiegu wpadł we wstrząs septyczny. Zmarł, chociaż reanimowano go przez godzinę.
Prokuratura dwa razy powoływała biegłych, którzy mieli wyjaśnić, kto i dlaczego doprowadził do śmierci pacjenta. Specjaliści z Wrocławia ocenili, że ze strony ich lubelskich kolegów doszło do „zachowań nieprawidłowych, które mają charakter błędu medycznego”. Biegli wytknęli lekarzom z SPSK 4, że nie podali pacjentowi antybiotyków. Powinni to zrobić zaraz po przyjęciu pacjenta. Ból brzucha dokuczał mu bowiem już kilka dni wcześniej.
Autorzy ekspertyzy podkreślili również „bierność” lekarzy z SPSK 4. Ustalili, że nie zlecali oni prostych badań, które mogłyby ujawnić rozwijające się zapalenie otrzewnej. Kiedy Arturowi B. podano wreszcie antybiotyk, mężczyzna miał już nikłe szanse na przeżycie. Podobną ocenę wystawił lubelskim lekarzom zespół biegłych z Łodzi.
Paweł B. oraz pozostali oskarżeni, Jacek P., Janusz G. i Jacek J. nie przyznali się do zarzutu nieumyślnego narażenia życia pacjenta. Przekonywali śledczych, że nie było wskazań do podania antybiotyku i dodatkowych badań. Lekarzom grozi do roku pozbawienia wolności.