50 tys. mieszkań bez prądu, gigantyczne korki, setki połamanych drzew, uszkodzone samochody, opóźnione autobusy, zablokowane tory. Tak minęła środa na Lubelszczyźnie.
– Nie zdążyły zrzucić liści, śnieg obciążył gałęzie i stąd takie straty. Mamy ponad 200 zgłoszeń – stwierdza Tomasz Radzikowski z lubelskiego Ratusza. Gałęzie i całe drzewa zasłały m.in. pl. Litewski i Ogród Saski. Drzewa spadały na auta, zablokowały też tory między Lublinem a Warszawą. Zerwały trakcję i pociągi stanęły.
– Kilka godzin staliśmy w szczerym polu – mówi pani Agnieszka. Pośpieszny, którym jechała nasza czytelniczka, ze stolicy wyjechał o godz. 11.25, do celu dotarł dopiero po godz. 18. Trasę Warszawa - Lublin pokonał w siedem godzin. Inne składy kursujące na tym odcinku też miały kilkugodzinne opóźnienia. Powód? Połamane drzewa przewróciły się na tory zrywając przy tym trakcję elektryczną.
Gałęzie niszczyły też urządzenia energetyczne. – Prądu nie miało 50 tys. odbiorców – informuje Dorota Szkodziak z Lubelskich Zakładów Energetycznych. Sieci padły głównie koło Lublina, Lubartowa, Kraśnika, Puław, Radzynia i Białej Podlaskiej.
W samym Lublinie trzeba było wstrzymywać ruch trolejbusów, by służby mogły przyciąć dotykające do trakcji gałęzie. – Na Lipowej, Lubartowskiej, Obywatelskiej, Wileńskiej, Drodze Męczenników Majdanka – wylicza Weronika Opasiak, rzecznik MPK.
Straż prawie 700 razy wyjeżdżała do leżących konarów i drzew. – Dosłownie co kilka minut – mówi Krzysztof Morawski, strażak z Puław. Władze Lublina wręcz prosiły mieszkańców, by w razie zagrożenia sami cięli niebezpieczne drzewa, bo w takich przypadkach pozwoleń nie trzeba.
Atak zimy zaczął się we wtorek silnym zimnym wiatrem, który pozbawił prądu m.in. Hrubieszów i tutejsze więzienie. – Strażnicy mieli latarki, osadzeni siedzieli po ciemku – opowiada Paweł Różyński, rzecznik Zakładu Karnego.
Sypać zaczęło w nocy. Drogowcy dzień wcześniej zapewniali, że są przygotowani.
– Mamy osiem pługów w pogotowiu – informowała Beata Gita z lubelskiego Ratusza. Już o godz. 6 rano było wiadomo, że to za mało. Wyjechały kolejne wozy. Ale paraliżu nie udało się uniknąć.
– Powody? Błoto pośniegowe, nie posypane drogi i letnie opony na kołach – mówi Renata Laszczka-Rusek z lubelskiej policji. Z tego powodu w Lublinie odwołano wszystkie egzaminy na prawo jazdy.
W Zamościu rano żaden miejski autobus nie trzymał się rozkładu. W Lublinie opóźnienia sięgały pół godziny. – Sytuacja jest tragiczna. Już odwołaliśmy dwa kursy – przyznawał też Zbigniew Herc, dyżurny ruchu zamojskiego PKS.
Do godz. 18 liczba kolizji w regionie przekroczyła 100, doszło też do 10 wypadków, jedna osoba zginęła.