Dodatkowy zbiornik oczyszczający wodę, jeszcze więcej ryb drapieżnych, większe odłowy leszczy, a przede wszystkim kanalizacja okolicznych wsi.
- Rozwiązania powinny zmierzać do tego, by ograniczyć dopływ związków użyźniających wodę - mówi Ryszard Kornijów z Akademii Rolniczej. Bo żyzna woda sprzyja rozwojowi sinic. Te glony wytwarzają groźne toksyny, powodujące nie tylko dolegliwości skórne, ale nawet choroby krwi. Stąd zakaz kąpieli.
Pomóc może kanalizacja okolicznych wsi. - Stosowne porozumienia już są - mówi Tadeusz Fijałka, prezes miejskich wodociągów. - Ale Lublin nie może narzucać swej woli ościennym gminom - dodaje. Dlatego zanieczyszczenia mają być wyłapywane jeszcze przed zalewem, w specjalnym zbiorniku. Jednak w tym roku taki zbiornik nie powstanie.
- Fachowcy zalecili nam zwiększenie populacji ryb drapieżnych, które pożerają leszcza - stwierdza Tomasz Radzikowski z Urzędu Miasta. Bo leszcz sprzyja rozwojowi sinic. Czekają nas też dodatkowe odłowy tej ryby. Pomóc może także całkowity zakaz stosowania zanęt przez wędkarzy.
Wokół kąpielisk na Wrotkowie i Marinie miasto zatopi belki z jęczmiennej słomy. - Wydziela ona substancje hamujące rozwój sinic - tłumaczy Ryszard Wiśniewski z Uniwersytetu Mikołaja Kopernika w Toruniu. - Próby na innych zbiornikach kończyły się sukcesem.
Glony w zalewie mają świetne warunki: zbiornik jest zamulony i płytki, dlatego szybko się nagrzewa. Wielkim błędem budowniczych zalewu było pozostawienie na dnie grubej warstwy torfu. Nie można go wybrać z dna bez spuszczania wody. - Ale zapora nie jest przystosowana do takiej operacji. Nie uda się też wybrać torfu spod wody, bo zawiesina może pływać latami - mówi Zdzisław Michalczyk z Zakładu Hydrografii UMCS.
Czy w tym roku wykąpiemy się w zalewie? - To tak, jakby mnie pan pytał, czy w tym roku wygram szóstkę w totolotka - mówi Marian Stani, dyrektor Wydziału Ochrony Środowiska Urzędu Miasta.