Szanowny Czytelniku!
Dzięki reklamom czytasz za darmo. Prosimy o wyłączenie programu służącego do blokowania reklam (np. AdBlock).
Dziękujemy, redakcja Dziennika Wschodniego.
Policjanci zatrzymali pięć osób podejrzanych o udział w poniedziałkowym napadzie na sklep jubilerski przy ul. Lubartowskiej w Lublinie. Sprawcy to mieszkańcy Lublina w wieku od 17 do 25 lat.
- Nad sprawą pracowało w sumie kilkudziesięciu funkcjonariuszy. Do pierwszych zatrzymań doszło już cztery godziny po napadzie. Ostatecznie udało się zatrzymać pięć osób - mówi Jacek Deptuś z Komendy Wojewódzkiej Policji w Lublinie.
Wszyscy podejrzani to osoby mieszkające w Lublinie. Mają od 17 do 25 lat.
Bandyci napadli na sklep w biały dzień i w samym centrum Lublina. Zrabowali złote łańcuszki i obrączki. Jubiler wycenił straty na 150 tysięcy złotych.
Napastnicy weszli do sklepu około godziny 15, gdy była w nim tylko sprzedawczyni. Mieli kaptury naciągnięte na twarze. Jeden z nich wyciągnął nóż. Wypchnęli ekspedientkę na zaplecze. Zabrali kilka palet ze złotymi łańcuszkami i obrączkami. Wybiegli na ulicę i uciekli pieszo w kierunku Krakowskiego Przedmieścia.
Gdy tylko opuścili sklep, napadnięta kobieta nacisnęła guzik alarmu, który powiadamia agencję ochroniarską. Pierwszy w sklepie był patrol z ochroniarzami. Zaraz potem zjawiła się policja.
Wszyscy podejrzani to osoby mieszkające w Lublinie. Mają od 17 do 25 lat.
Bandyci napadli na sklep w biały dzień i w samym centrum Lublina. Zrabowali złote łańcuszki i obrączki. Jubiler wycenił straty na 150 tysięcy złotych.
Napastnicy weszli do sklepu około godziny 15, gdy była w nim tylko sprzedawczyni. Mieli kaptury naciągnięte na twarze. Jeden z nich wyciągnął nóż. Wypchnęli ekspedientkę na zaplecze. Zabrali kilka palet ze złotymi łańcuszkami i obrączkami. Wybiegli na ulicę i uciekli pieszo w kierunku Krakowskiego Przedmieścia.
Gdy tylko opuścili sklep, napadnięta kobieta nacisnęła guzik alarmu, który powiadamia agencję ochroniarską. Pierwszy w sklepie był patrol z ochroniarzami. Zaraz potem zjawiła się policja.
