W tym roku Lubelszczyzna miała dostać z budżetu państwa ponad 123 mln zł. To jedna z najmniejszych dotacji w kraju. Tymczasem rządowy projekt zakłada obcięcie tej puli aż o 100 mln zł.
- Na same inwestycje wieloletnie potrzeba ponad 60 mln zł - żalą się samorządowcy. - Muszą być środki na szpitale w Chełmie, Łęcznej i Biłgoraju. A co do reszty będziemy mieć dylemat. Z jakich inwestycji i komu odebrać dotacje?
Zarząd Województwa zawarł 182 umowy z samorządami gminnymi i powiatowymi na budowę drogi łączącej wszystkie przejścia graniczne, tzw. Nadbużanki, sieci wodno-kanalizacyjnych, gazowych, wysypisk śmieci i zakładów utylizacji oraz modernizacje w szpitalach. Do większości z nich gminy dołożyły własne środki.
W kontrakcie przewidziano również ponad 15 mln zł na inwestycje oświatowe, ponad 19 mln zł na budowę i modernizację dróg, a samorząd wojewódzki przekazał 14 mln zł, które miały być przeznaczone na usuwanie skutków powodzi.
- Zarząd Województwa jest w trakcie opracowywania programu negocjacji z rządem, by jak najwięcej z inwestycji można było zrealizować - mówi Tomasz Makowski, rzecznik marszałka województwa.
Obronę pieniędzy dla Lubelszczyzny zapowiadają parlamentarzyści. - Będę rozmawiać z posłami wszystkich ugrupowań na temat lobbingu w tej sprawie - zapowiada posłanka Elżbieta Kruk (Prawo i Sprawiedliwość). - To jest oczywiste, że w takiej sytuacji trzeba pracować ponad podziałami partyjnymi. Na pewno wystąpię z interpelacją w tej sprawie.
Senator Krzysztof Szydłowski (SLD) krytykuje z kolei zasady naliczania funduszy do kontraktów. - Trzeba je zmienić. Głównym kryterium była liczba mieszkańców, tak jakby budowa drogi w Wielkopolsce kosztowała więcej niż na Lubelszczyźnie. Zasady powinny być jak w Unii Europejskiej - wyrównywania szans między biednymi a bogatymi regionami.