Dodatkową deratyzację zarządzono na lubelskim Starym Mieście w związku z występowaniem szczurów. Zgłoszenia o gryzoniach docierają do nas również z innych części miasta. Sanepid przekonuje, że to sami mieszkańcy stwarzają szczurom dogodne warunki do życia.
Obserwowałam zwierzę przez okno w poczekalni – napisała do nas Czytelniczka zaniepokojona widokiem gryzonia kręcącego się koło dyżurnej poradni medycznej przy ul. Biernackiego. – Szczur biegał przy budynku. Drapał w szybę, próbował się dostać do środka.
– Jest z nimi problem – przyznaje przedstawicielka jednej z firm zarządzających nieruchomościami na terenie Lublina. – Przed zimą szczurów pojawia się rzeczywiście więcej. Czasem też w budynkach, w których nigdy wcześniej ich nie było.
Od początku roku do końca października Straż Miejska odebrała 35 zgłoszeń od osób, które widziały w Lublinie biegające lub martwe szczury.
– W listopadzie i grudniu zgłoszeń nie było – mówi Robert Gogola, rzecznik Straży Miejskiej. Najwięcej takich sygnałów odebrano w kwietniu.
– My zgłoszenia mamy głównie ze Starego Miasta – mówi Łukasz Bilik, rzecznik Zarządu Nieruchomości Komunalnych. – Z tego powodu zdecydowaliśmy o przeprowadzeniu w 30 budynkach dodatkowej deratyzacji, poza dwoma obowiązkowymi terminami. Akcja zakończyła się w zeszłym tygodniu.
W Lublinie deratyzacja musi być prowadzona wiosną (w marcu lub kwietniu) i jesienią (we wrześniu lub październiku). Taki obowiązek narzuciła Rada Miasta. Z uchwały wynika, że akcja ma się odbywać w takich miejscach jak węzły ciepłownicze, pomieszczenia piwniczne, zsypy, śmietniki, hale produkcyjne i magazyny.
– Główny problem jest taki, że nikt nic nie robi z miejską kanalizacją – ocenia przedstawiciel firmy tępiącej gryzonie, który zauważa, że piwniczne trutki często pozostają nietknięte. – Podczas mrozów dostajemy zgłoszenia, że szczury wychodzą toaletami. Często nawet nie idą do piwnic, tylko żywią się w śmietnikach i wracają do kanałów. Na trawnikach koło studzienek często widać nory. Jeśli miasto nie zacznie nic z tym robić, to problem będzie narastać.
Spółka odpowiedzialna za kanalizację zapewnia, że na bieżąco sprawdza jej stan kamerami.
– Wyniki inspekcji potwierdzają dobry stan sieci – przekonuje Magdalena Bożko, rzeczniczka Miejskiego Przedsiębiorstwa Wodociągów i Kanalizacji. – Obserwujemy tylko sporadyczne przypadki obecności szczurów – dodaje.
Bożko zastrzega, że MPWiK nie odpowiada za stan sieci będących prywatną własnością, ani za to, że wrzucana jest tam żywność.
Na odpowiedzialność samych mieszkańców zwraca uwagę również sanepid.
– Nie wszyscy wywiązują się z obowiązku przeprowadzania deratyzacji dwa razy do roku lub na własną rękę przeprowadzają odszczurzanie, przez co nie zawsze jest ono skuteczne – mówi Beata Ociesa-Kryj z Powiatowej Stacji Sanitarno-Epidemiologicznej.
Dodaje, że niektórzy przyczyniają się do obecności szczurów w jeszcze inny sposób. – Nie wyrzucają resztek żywności do miejsc do tego przeznaczonych, tylko np. zostawiają przy kontenerach.