Zwolnienia grupowe w szpitalu im. Jana Bożego w Lublinie dotkną ponad 200 osób. Tym, którzy zostaną bez dochodów, mają pomóc urzędy pracy.
Zdecydowana większość pracowników, którzy dostaną wypowiedzenia, przejdzie na emerytury lub renty. Bez pracy i dochodu zostanie ok. 30 osób. Tej grupie mają pomóc urzędy pracy. – Wystąpimy do Ministerstwa Pracy i Polityki Społecznej z wnioskiem o dofinansowanie aktywizacji zwalnianych. Przypuszczam, że mamy duże szanse, aby je otrzymać – mówi Małgorzata Sokół, dyrektor Wojewódzkiego Urzędu Pracy w Lublinie.
W grę wchodzą staże, pieniądze na przygotowanie miejsca pracy, zdobycie nowych kwalifikacji i na indywidualne szkolenia. Zwolnieni pracownicy szpitala mają też szanse na pieniądze na założenie własnej firmy.
– Zorganizujemy w tym miesiącu spotkanie ze wszystkimi wytypowanymi do zwolnienia lub zagrożonymi zwolnieniami. Poinformujemy ich o możliwościach zatrudnienia, poznamy ich potrzeby – tłumaczy Sokół.
Dyr. Sokół zapewnia też, że każda zwalniana osoba dostanie indywidualny plan działania i będzie pod opieką doradcy zawodowego.
Szpital im. Jana Bożego przygotowuje się też do zmian organizacyjnych, żeby podreperować budżet. Dyr. Kowalczyk rozważa m.in. połączenie oddziału internistycznego z oddziałem chorób płuc i gruźlicy.
„Jan Boży” jest jednym z trzech tzw. szpitali marszałkowskich w Lublinie, które ubiegły rok zakończyły na finansowym minusie. Stratę w wysokości ok. 2,4 mln zł zanotował szpital przy al. Kraśnickiej. W szpitalu im. Jana Bożego sięgała ona 1,5 mln zł, a w szpitalu kolejowym ok. 5,2 mln zł. Wszystkie te szpitale muszą wdrażać swoje plany naprawcze. Także w szpitalu kolejowym może to oznaczać restrukturyzację zatrudnienia.
– Kwota, jaką samorząd powinien przeznaczyć na pokrycie strat, to prawie 9,4 mln zł – mówi Zbigniew Orzeł, dyrektor departamentu Zdrowia i Polityki Społecznej w Urzędzie Marszałkowskim. – Jest niższa od szacowanej na początku zeszłego roku, co nie zmienia faktu, że jest bardzo duża.
Teoretycznie, samorząd może nie pokryć straty i przekształcić lub zlikwidować szpital. Na decyzję ma trzy miesiące i chce, żeby w tym czasie szpitale wykazały, na co przeznaczą te pieniądze. – Chcemy pokryć stratę, ale nie zamierzamy wrzucać pieniędzy do studni bez dna – mówi Tomasz Pękalski, członek Zarządu Województwa.