Położne i lekarze z oddziału ginekologiczno – położniczego przy Staszica zaczęły dostawać wypowiedzenia. Wraz z redukcją personelu zmniejszy się też liczba łóżek w szpitalu. Ciężarne kobiety martwią się o miejsca na porodówce.
Zwolnienia odczują także pacjenci. – Wraz z ograniczeniem ilości łóżek, zmniejszy się ilość świadczeń szpitalnych – uważa Maria Olszak – Winiarska ze Związku Zawodowego Pielęgniarek na Lubelszczyźnie. – W lubelskich szpitalach już teraz brakuje miejsc dla kobiet – dodaje.
Pani Małgorzata urodzi za cztery miesiące. Jest w zagrożonej ciąży. – Moją ciążę prowadzi lekarka z SPSK 1. Już w sierpniu zapowiedziała mi, że raczej nie urodzę przy Staszica. Nie mają miejsc, a po remoncie będzie ich jeszcze mniej. Jestem przerażona tym, co się dzieje – mówi.
Problem przyjęć w lubelskich porodówkach jest dobrze znany matkom, które szukały miejsc na oddziale. – Zaczęłam rodzić na parkingu SPSK1 – opowiada pani Joanna, która rok temu urodziła syna. – Nie chcieli mnie przyjąć na oddział, bo nie było wolnych łóżek. W dzień porodu jeździliśmy z mężem taksówką od szpitala do szpitala. Zależało mi na tym, by urodzić w szpitalu przy Staszica, gdyż cieszy się dobrą opinią – twierdzi pani Joanna, której cudem udało się dostać.
Sprawa niepokoi też prof. Jana Oleszczuka, lubelskiego konsultanta ds. ginekologii i położnictwa. – W szpitalu przy Staszica funkcjonuje tzw. oddział trzeciego stopnia, przygotowany na przyjęcie kobiet z zagrożoną ciążą. Nastawiony jest też na opiekę nad maluchami z wadą rozwojową lub urodzonymi przedwcześnie. Zlikwidowanie tam łóżek oznacza poważny problem dla rodzących matek. Skończy się na tym, że będą odsyłane od szpitala do szpitala – uważa profesor.
Tymczasem dyrekcja szpitala zapewnia, że ilość świadczeń medycznych w szpitalu nie zmniejszy się wraz z ograniczeniem miejsc dla pacjentek.