Można odpocząć, można się wzruszyć, można zadumać albo uśmiechnąć. A nawet przeoczyć. W Lublinie na ulicach i placach pojawiło się 16 prac, które tworzą tegoroczną edycję festiwalu Otwarte Miasto. Idź na spacer
Prace autorów, których zaprosiła Aneta Szyłak, kurator 9. Festiwalu Sztuki w Przestrzeni Publicznej Otwarte Miasto można do końca października oglądać systematycznie lub dorywczo. Organizatorzy z Ośrodka Międzykulturowych Inicjatyw Twórczych "Rozdroża" przygotowali mapki i katalogi. My proponujemy spacer subiektywny.
Po co sztuka
I zaczynamy od Bramy Rybnej, bo dzięki pracy Elżbiety Jabłońskiej „Znikając” można odpowiedzieć sceptykom i malkontentom po co jest sztuka. To dobra rzecz na początek. Pewnie wszyscy znają to miejsce i balkon bramy od strony ulicy Rybnej, który od dziesięcioleci był podparty belkami. Konstrukcja była słupem ogłoszeniowym i śmietnikiem w jednym.
– Kiedy zobaczyłam to miejsce, zadecydowałam jaka będzie moja praca – mówi mieszkająca w Kozielcu autorka, która tworzy głównie instalacje, fotografie, performance. W ramach instalacji „Znikając” balkon został odnowiony, ma od spodu nowe deski na których autorka umieściła wzór i tytuł pracy. – Ten namalowany motyw nie jest bez znaczenia. To miejsce jest na styku getta i ma swoją historię. W zbiorach Historii Mówionej Ośrodka Brama Grodzka znalazłam relację kobiety, które mieszkała tu w czasie wojny. Była wtedy dzieckiem ale zapamiętała żydowską rodzinę, która mieszkała po sąsiedzku. Po wysiedlonych przez Niemców żydowskich znajomych zostało w jej domu kilka przedmiotów. To były talerze i łyżka. Wzór na deskach balkonu to wzór z tej właśnie łyżki – opowiada Jabłońska, dla której ta wojenna historia to też odniesienie do tytułu pracy.
Pytana o reakcję użytkowników balkonu mówi, że są bardzo zadowoleni, a ktoś nawet komentował, że trzeba było sztuki, żeby zrobić porządek. I żartuje, że jej praca zostanie z całego programu Otwartego Miasta najdłużej.
Niebo i korzenie
W sąsiedztwie, na placu Rybnym jest litera Samech. To praca Dominiki Skutnik z Gdańska. – Zobaczyłam w układzie tego klombu formę zbliżoną do hebrajskiej litery Samech. Praca jest uniesionym ku niebu tym kształtem – tłumaczyła w czasie wtorkowego spaceru kuratorskiego artystka, która tworzy instalacje i rzeźby.
W tekście w katalogu można jeszcze znaleźć odwołania do idei Axis Mundi, osi świata między ziemią a niebem. Oraz to, co mówiła Skutnik - jak ważne dla obiektu stojącego na placu są ptaki. Instalacje jest zmienna dzięki ptasiemu uczestnictwu.
Dalej polecamy ulicę Cyruliczą i drzewną a właściwie korzeniową historię Joanny Rajkowskiej. „Ja do waszego nieba nie wejdę” jest umieszczonym na stelażu systemem pni i korzeni. Całość tworzy formę ściany. – To mieszanie dwóch porządków ludzkiego i przyrody. Pnie są umieszczone w dziwny sposób i ciężko je było tak zamocować. Korzenie oprócz tego, że dostarczają drzewom składniki pokarmowe tworzą sieć połączeń. Rosnące obok siebie drzewa się komunikują. Ścinając drzewo niszczymy ten system – mówiła Joanna Rajkowska podczas wernisażu pracy, która podkreśla nienaturalność sytuacji ścinania drzewa.
Masa korzeni jaką użyto do realizacji pracy prezentowanej na zielonym terenie przy ul. Cyruliczej robi wrażenie ponurego cmentarzyska.
Gdy zaświeci słońce
- To jest najgorsza pogoda z możliwych by oglądać moją pracę. Ona w słońcu będzie wyglądała zupełnie inaczej, teraz w ogóle nie widać cieni – narzekała Patrycja Orzechowska opowiadając stojącym w strugach deszczu uczestnikom wernisażu o swoim "Słońcu w XII domu".
Chodzi o szklarnię, która pojawiła się na placu Kaczyńskiego (za Centrum Kultury) i była od kilku dni urządzana przez autorkę, która zbiera przedmioty przez innych wyrzucane, nadając im znaczenie. Opiekuje się nimi jak kiedyś ogrodnik opiekował roślinami pod szkłem. Tak właśnie urządzona jest szklarnia Orzechowskiej, autorki książek artystycznych, zajmującej się instalacją, grafiką użytkową i zbieractwem. Artystka mieszka i pracuje w Gdańsku.
Idąc w stronę Trybunału trafimy na stojący pod jego ścianą (koło wejścia do podziemi) dziwny obiekt. „Dom” Zuzanny Janin, która zajmuje się tematyką miejsca, pamięci, czasu oraz problemem wykluczenia i nieobecności - jest użytkowy. – To może być po prostu ławka. Zrobiona z belki i innych elementów pochodzących z domu – mówiła artystka, która do wykonania swojej pracy użyła elementów ze zlikwidowanego domu.
Ta autorka też chce byśmy patrzyli na jej pracę gdy będzie dobre światło a nie szary deszczowy dzień. Bo wówczas w kuli, niczym w bursztynie czy kapsule czasu zobaczymy cenne dla Janin elementy.
Trzeba poczekać
W środę powinna być gotowa na placu Po Farze praca „Na wyciągnięcie ręki” Magdaleny Starskiej, która w przestrzeni Lublina pokazuje interaktywną rzeźbę. – To jest bardzo ważne, żeby jak najczęściej praca była używana, bo jak nie będzie, to wręcz się zepsuje – tłumaczyła Aneta Szyłak i zapraszała jak najwięcej osób by w środę i kolejne dni uruchamiało „Na wyciągnięcie ręki”, bo idea tej pracy polega na współpracy rzeźby i oglądającego.
Trochę dłużej trzeba będzie poczekać na efekty ustawionej na błoniach zamkowych (ścieżka od strony Traktu Królewskiego) pracy Anny Królikiewicz. Jeśli wandale jej nie zniszczą a jest delikatna, to niebawem „Super/Natural” zacznie się rozrastać. Artystka odsyłająca do wiersza Sylvii Plath „Grzyby” ustawiła konstrukcję która porośnie różnymi rodzajami grzybów. Pogoda, która zdołowała uczestników kuratorskiego spaceru działa na korzyść artystycznego zamysłu. Czekamy.
Co Ty na to
Testem na otwartość na sztukę współczesną jest wyprawa na dziedziniec zamkowy. Od wtorku stoi tam synonim władzy, czyli pomnik. Ale Mariusz Waras „Pomnikiem konnym”, jednym z najbardziej charakterystycznych i popularnych przedstawień znanych z historii sztuki sprawdza granice. Sprawdź, jak zareagujesz na okazały konny pomnik, który jest w szokującym, jak na pomniki odcieniu a na dodatek oddycha. Co jakiś czas zapada się w sobie, by po jakimś czasie się podnieść. I dalej być przykuwającym wzrok elementem na dziedzińcu.
Z mnóstwa drobnych elementów składa się kolejna praca, której nie można przegapić, zwłaszcza, że mnóstwo osób po niej łazi i nie wie, że to „Obsession” Aleksandry Ska. – Bardzo jestem zadowolona z efektu, chciałam, żeby właśnie tak to wyglądało – mówiła podczas wernisażu stojąc nad metalową wycieraczką pełną petów.
Krata zasypana niedopałkami klasycznymi z pomarańczowym ustnikiem i tymi damskimi z białym i resztkami po wypalonych slimach jest na środku deptaka. Trzeba klęknąć by zobaczyć, że pety są porcelanowe i ręcznie robione. – To taki rodzaj sztuki, która wychodzi w przestrzeń ale jej nie zmienia – tłumaczy autorka instalacji, obiektów oraz filmów video. „Obsession” poznańskiej artystki trzeba szukać w okolicach wylotu ul. Wróblewskiego.
Jeszcze to i to
W sumie autorów jest 16. Na placu Kaczyńskiego czekają także dwie prace: Jakuba Ciężkiego „Thishomeismorethan” (bricks and mortar) i Agnieszki Kalinowskiej „Ciężka Woda/Heavy Water”. W witrynach: przy Krakowskim Przedmieściu 15 „Under A Serpent Sun” Anneè Olofsson [SE] a w pustym domu handlowym Mini-Max przy placu Łokietka 3 praca Janka Simona „Vortex 2”. W okolicy Ratusza propozycja Jacka Niegody „Typowe produkty nowoczesności szaleją”. W Bramie Krakowskiej miedziany obiekt to praca Piotra Skiby (Bez tytułu). Przed zamkiem stoi „Równoważnia” Hanny Nowickiej.
Prace mają być eksponowane do 31 października.