– Byli bardzo surowi, ale nie sięgali po przemoc – do takich wniosków prowadzą relacje pracowników socjalnych, którzy zeznawali w piątek w procesie rodziców zastępczych. Monika i Zbigniew Z. odpowiadają za znęcanie się nad dwójką podopiecznych.
Podczas piątkowej rozprawy zeznawali m.in. powołani przez obronę przedstawiciele służb socjalnych, odpowiedzialni za nadzorowanie rodziny Z. Według ich relacji małżonkowie stworzyli chłopcom odpowiednie warunki do życia i nauki. Dbali o ich edukację. Jednocześnie jednak byli dla Mateusza i Rafała bardzo surowi. Mogło to prowadzić do konfliktów i kłopotów wychowawczych.
– Zwracałam uwagę, by wykazali więcej tolerancji i dali chłopcom trochę swobody – przyznała w sądzie Małgorzata B., przed laty koordynatorka opiekująca się rodziną zastępczą. – Jeśli chłopcy nie przestrzegali zasad, dostawali np. tygodniowy zakaz korzystania z komputera lub nie jechali z klasą do kina. Państwo Z. byli bardzo surowi, ale uważałam, że chcieli dla dzieci jak najlepiej.
Małżeństwo z miejscowości Szerokie od 2012 roku opiekowało się dwójką chłopców. Mateusz i Rafał to siostrzeńcy Moniki Z. Według śledczych, małżonkowie szybko przestali radzić sobie z wychowaniem nastolatków. Zaczęli więc sięgać po przemoc. Poniżali chłopców i stosowali różnego rodzaju kary za najdrobniejsze nawet przewinienia.
Podczas śledztwa jeden z sąsiadów zeznał, jak Zbigniew Z. rzucił w Mateusza pękiem kluczy. Trafił chłopca w głowę. Informacje o tym zdarzeniu dochodziły również do pracowników opieki społecznej.
– To były nieoficjalne sygnały o szturchaniu czy uderzeniu chłopców – przyznała wczoraj w sądzie Urszula D., pracownik socjalny. – W swojej biologicznej rodzinie chłopcy wiele przeszli. Wymagali sporo pracy, od edukacji po kwestie zdrowotne. Moja ocena Moniki i Zbigniewa Z. jako rodziców zastępczych jest pozytywna.
Zdaniem pracowników socjalnych, małżonkowie byli w stałym kontakcie ze szkołą i w razie potrzeby sięgali po pomoc specjalistów.
– Pani Monika zgłosiła się, chcąc pomóc dziecku w pokonaniu trudności w nauce. Bardzo dobrze wyrażała się o dzieciach – przyznała Urszula Z. z lubelskiej poradni psychologiczno-pedagogicznej. – Rafał okazał się bardzo zdolny. Pojawiły się jednak kłopoty emocjonalne. Zadanie stojące przed rodziną zastępczą było bardzo trudne.
Z akt sprawy wynika, że wychowując chłopców małżonkowie musieli zmagać się m. in. z wagarowaniem, sięganiem po alkohol i papierosy, czy niechęcią do pracy i nauki. Zdaniem niektórych świadków, nie radząc sobie z buntującymi się chłopcami, sięgali po przemoc.
– Nauczycielka przyprowadziła do mnie Mateusza i pokazała, że ma na plecach pręgi, jak po pobiciu – zeznała przed paroma dniami dyrektor szkoły, do której chodził jeden z poszkodowanych. – Mateusz był zaniedbany, jeśli chodzi o ubranie, miał dziurawe buty i za krótkie spodnie. Nie jeździł na żadne wycieczki.
– Miał zakaz spotkań z rówieśnikami i wychodzenia z domu – dodał Tomasz K., sąsiad oskarżonych. Przyznał równie, że słyszał, jak Zbigniew W. krzyczy do dzieci „Poj..ne sk..yny, ch…je!”.
Po interwencji służb socjalnych rodzina zastępca Moniki i Zbigniewa Z. została rozwiązana. Małżonkowie nie przyznają się do winy. Twierdzą, że zostali pomówieni. Za znęcanie się nad dziećmi grozi im do 5 lat więzienia.