Studenci poupychani w laboratoriach jak sardynki w puszcze, ograniczenie kosztownych zajęć i wydatki pod kontrolą.
UMCS od kilku lat jest w tarapatach finansowych. W zeszłym roku deficyt uczelni wyniósł 7,7 mln zł. W tym jest szacowany na ponad 2 mln zł. Zmniejszenie długu to efekt programu oszczędnościowego, który od zeszłego roku wprowadzają władze uniwersytetu. Teraz w życie wchodzi kolejny etap planu.
Przed rozpoczęciem tego roku akademickiego rektor zlecił władzom wszystkich wydziałów przejrzenie planów poszczególnych kierunków studiów. Zgodnie z nowymi wytycznymi, programy powinny spełniać ministerialne minima, ale proces kształcenia ma być jak najmniej kosztowny.
Efekt? Władze wydziałów do minimum musiały ograniczyć kosztowne zajęcia, a także zwiększyć grupy, w których są prowadzone ćwiczenia czy seminaria. - W przypadku niektórych przedmiotów laboratoria są przystosowane dla 8 osób, a teraz uczy się tam na raz po 14 studentów - wyjaśnia prof. Ryszard Dębicki, dziekan Wydziału Biologii i Nauk o Ziemi. - Takie rozwiązanie godzi w jakość i poziom kształcenia.
Podobnie uważa dziekan Wydziału Chemii. - Nauki przyrodnicze mają swoje prawa. Tu nie da się dobrze kształcić w taki sposób - tłumaczy prof. Andrzej Dąbrowski. - Możemy przecież zrobić grupy nawet 30-osobowe. Ale wtedy rozwiążmy od razu nasz wydział, żeby nie wypuszczać fikcyjnych absolwentów.
- Moje studia to nie uczelnie z książek, tylko przede wszystkim zajęcia w laboratoriach, przy komputerach i mikroskopach - mówi jedna ze studentek chemii informatycznej. - Gdybym poszła na studia do Krakowa czy Warszawy, nie byłoby z tym problemów. W Lublinie są.
- Ale to wydziały, a nie władze uczelni, organizują działalność dydaktyczną - dodaje rektor. - Musimy obracać się w ramach otrzymywanej dotacji. Od lat powtarzamy, że tych pieniędzy jest mało. Ale ta świadomość musi zejść na poziom wydziałów.
Dlatego od przyszłego roku uczelnia wprowadza tzw. zdecentralizowany system zarządzania finansami. Teraz to poszczególne wydziały będą rozliczały m.in. koszty zatrudnienia wykładowców czy pracy bibliotek. A wszystko będzie kontrolował specjalny dział, który powstanie na uniwersytecie.