– Damian osuwał się po ścianie. Miał zakrwawioną koszulkę. Dusił się krwią – tak bójkę na lubelskich Czubach zapamiętał jeden ze świadków. Młody mężczyzna zginął wówczas od ciosów nożem. Jego znajomy odpowiada teraz przed sądem za zabójstwo
W poniedziałek 30-letni Maksymilian B. ponownie zasiadł na ławie oskarżonych Sądu Okręgowego w Lublinie. Przysłuchiwał się relacjom świadków. Ta część procesu była jawna, w przeciwieństwie do wyjaśnień samego oskarżonego. Składał je podczas pierwszej rozprawy.
Proces dotyczy bójki, do której doszło niespełna rok temu przy ul. Wyżynnej w Lublinie. Zginął wówczas 30-letni Damian B. Feralnego dnia razem ze znajomymi pił alkohol w mieszkaniu kolegi. Wyszedł z jednym z nich na balkon, żeby zapalić papierosa.
– Przechodził Maks, przywitał się, a potem zaczęli się z Damianem wyzywać – tłumaczył wczoraj w sądzie Adam K. – Po chwili Damian wybiegł na zewnątrz. Doszło do szarpaniny.
W tym czasie za Damianem wybiec miał również inny uczestnik imprezy – Tomasz B. – Kiedy ja wybiegłem na zewnątrz, to Damian leżał na ramionach Tomka. Ten krzyczał, żeby wezwać karetkę – relacjonował Adam K.
Właściciel mieszkania zapamiętał jak ranny Damian osuwał się po ścianie. Pluł krwią. Koledzy ofiary wezwali karetkę. Mimo reanimacji nie udało się im uratować 30-latka. Z akt sprawy wynika, że jedynym świadkiem, który widział zadawanie ciosów był Tomasz B. Wczoraj jednak nie stawił się w sądzie.
Pewne jest, że Damian dostał dwa ciosy nożem – w bark i brzuch. Drugi okazał się śmiertelny. – Przestraszyłem się, że mnie pobije – wyjaśniał później śledczym Maksymilian B., przyznając się do ugodzenia kolegi.
Obaj znali się z pobytu w zakładzie karnym. Na tym tle miało później dochodzić między nimi do nieporozumień.
Po bójce Maksymilian B. uciekł. Wyruszył w drogę do Holandii, gdzie wcześniej pracował. Z relacji oskarżonego wynika, że nie zdawał sobie sprawy, iż zabił kolegę. O śmierci Damiana miał się dowiedzie z Facebooka – wtedy przerwał podróż, poszedł się wyspowiadać, po czym zgłosił się do najbliższej jednostki policji. Teraz grozi mu nawet dożywotnie pozbawienie wolności.