Na początku września przy kolumbarium na ul. Białej posadzono blisko 250 roślin. Dziś nie ma po nich śladu.
Staraniem mecenasa Jerzego Kiełbowicza, prezesa Regionalnego Stowarzyszenia Zwolenników Kremacji w Lublinie, przy pamiątkowej urnie pojawiły się klony, brzeziny, kasztany, tuje, bluszcz i barwinek.
Na cmentarzu byliśmy wczoraj. Ktoś ukradł poecie wszystkie drzewa, krzewy i byliny.
- Posadziliśmy także dwieście barwinków, sześć paproci i dwa bluszcze. Do dziś przetrwała tylko brzózka przywieziona z Młynek, rodzinnej miejscowości matki poety - mówi rozżalony Kiełbowicz.
- To przechodzi ludzkie pojęcie. Wydawało się, że poeta powinien być bliski temu miastu. Tymczasem oni go okradli. Na przekór cmentarnym hienom musimy posadzić je jeszcze raz - mówi Ewa Łoś, kierownik Muzeum Czechowicza.
Hańba i żal -- tak komentowali kradzież ci, co porządkowali groby przez nadchodzącym świętem.