O 275 zł wzrośnie pensja profesora zwyczajnego. Najmniej, bo tylko 70 zł podwyżki dostaną pracownicy obsługi uczelni. Choć przedstawiciele portierów i sprzątaczek odmówili podpisania porozumienia z władzami UMCS, to i tak weszło ono w życie.
W tym roku lubelska uczelnia dostała mniej pieniędzy. – Rok temu mieliśmy do rozdysponowania 10 mln złotych. W tym dostaliśmy tylko 70 procent tamtej kwoty, czyli około 7,5 mln zł – tłumaczy rzeczniczka. Podwyżki są więc niższe niż rok wcześniej, ale za to będą wliczone do wynagrodzenia zasadniczego pracowników.
I tak, przykładowo profesor zwyczajny zatrudniony na pełen etat może liczyć na dodatkowe 275 zł, osoba z tytułem doktora dostanie 120 zł, natomiast pracownik obsługi 70 zł. Zmiany nie podobają się przede wszystkim właśnie tej ostatniej grupie.
– Uważamy, że pieniądze zostały podzielone niesprawiedliwie. Po zwolnieniach grupowych mamy więcej pracy, bo przejęliśmy obowiązki osób, które odeszły. Mimo to podwyżka, którą dostajemy, jest wręcz symboliczna – komentuje Elżbieta Chodzyńska z "Solidarności 80”. – Do tego większość z nas nie ma pełnego etatu, więc nie dostanie tych 70 zł, tylko jeszcze mniej – dodaje.
Przedstawiciele portierów i sprzątaczek odmówili podpisania porozumienia. Niezadowoleni są też związkowcy z Komisji Zakładowej NSZZ "Solidarność” UMCS. – Władze uczelni nie przychyliły się do wielu ważnych dla nas postulatów. Staraliśmy się m.in. o to, by kwoty podwyżek dla poszczególnych grup pracowników były do siebie bardziej zbliżone – tłumaczy Józef Kaczor, szef "Solidarności” UMCS.
Władze uczelni nie chcą komentować tej sprawy.
– Umowa jest wiążąca, bo podpisały ją trzy z czterech związków zawodowych, które działają na uniwersytecie. Porozumienie weszło już w życie i właśnie zaczynamy wypłacanie podwyżek – ucina Mieczkowska-Czerniak.
– Podpisaliśmy porozumienie, bo prawdę mówiąc, nie mieliśmy innego wyjścia. Negocjacje i tak trwały za długo. Zaczęły się wakacje i ludzie czekają na pieniądze – dodaje Kaczor.