Złe traktowanie pracowników zatrudnionych w hotelu Victoria potwierdza Okręgowy Inspektorat Pracy w Lublinie.
O tym, co się dzieje w Victorii, zaczęło być głośno w grudniu ub. roku. Wtedy działający w hotelu Związek Zawodowy "Solidarność” ujawnił, jak szef hotelu traktuje pracowników. Chodziło m.in. o wydanie ok. 30 tys. zł z funduszu socjalnego na remont hotelu oraz zmianę pracownikom warunków pracy na gorsze i nieodpowiadające kwalifikacjom. Sprawą zajęła się inspekcja pracy. - Potwierdziły się zarzuty wobec pracodawcy - mówi Waldemar Kordyga, zastępca okręgowego inspektora pracy
Inspektorzy ustalili, że w hotelu dochodzi do łamania przepisów dotyczących czasu pracy, niewypłacania wynagrodzenia za pracę w godzinach nadliczbowych, niezgodnego z prawem udzielania urlopów wypoczynkowych. Poza tym, zauważyli, że źle są rozdysponowywane pieniądze z zakładowego funduszu świadczeń socjalnych. Wytknęli też prezesowi Victorii, że złamał prawo, zwalniając osobę będącą członkiem związku zawodowego. Chodziło o Edwarda Kwiecińskiego, który jako przewodniczący hotelowej "Solidarności” powiedział, co dzieje się w Victorii. - I na początku stycznia tego roku dostałem wypowiedzenie - mówi Edward Kwieciński. - Mój pracodawca stwierdził, że mnie zwalnia, bo jestem chory. Tymczasem ZUS uznał, że mimo operacji na kręgosłup, jestem zdolny do pracy. Teraz do maja przebywam na zwolnieniu, na którym przechodzę leczenie rehabilitacyjne.
Kwieciński oddał sprawę do sądu. Domaga się przywrócenia do pracy. To kolejna jego sprawa, która trafiła na wokandę. Pierwszą skierował, gdy prezes zmienił mu warunki pracy na gorsze.
Rok temu także Okręgowy Inspektorat Pracy w Lublinie zwrócił się do sądu o ukaranie szefa Victorii za łamanie praw pracowniczych. Teraz ponownie inspektorzy skierowali tam sprawę. - My mogliśmy nałożyć mandat w wysokości 1 tys. zł. Sąd może wyznaczyć wyższą karę, do 5 tysięcy złotych - tłumaczy W. Kordyga.
- Według naszych prawników, kara za łamanie praw pracowniczych może wynieść nawet dwa lata - tłumaczy Cezary Czarnocki, rzecznik "Solidarności” w Lublinie.
Prezes hotelu Tadeusz Dziurzyński nie poczuwa się do winy. - Wszystko, co napisała inspekcja pracy, to nieprawda - oburza się. - Ci kontrolerzy przyszli tu, żeby coś znaleźć. Czekali, aby mnie na czymś przyłapać. No i po zwolnieniu Kwiecińskiego znaleźli haka. A ja miałem prawo go zwolnić. Bo on jest chory i na pewno nie wróci do pracy. Pójdzie na rentę. Wszystko robiłem zgodnie z prawem.