Rządowe biuro do walki z narkomanią uruchomiło internetowy serwis o tym dlaczego nie warto zażywać dopalaczy. Na stronie znalazły się również informacje jak w przypadku zażywania ich zminimalizować szkody.
- To bezpieczna alternatywa dla narkotyków - mówi Piotr Domański, rzecznik prasowy importera dopalaczy.
Jednak organizacje walczące z uzależnieniami biją na alarm.
Kilka dni temu ruszyła strona internetowa pod wymownym hasłem "Dopalacze mogą cię wypalić” (www.dopalaczeinfo.pl). Są tam informacje o działaniu, zagrożeniach i efektach ubocznych specyfików (np. użytkownicy BZP skarżą się na bóle brzucha, dziwne myśli, stany lękowe czy drgawki). Na stronie zamieszczono również prawdy i mity o dopalaczach, porady jak minimalizować ryzyko skoro już decydujemy się zażyć dopalacza (np. nie pić alkoholu, nie zwiększać dawki, nie siadać za kierownicą, zadbać o towarzystwo trzeźwego opiekuna).
- Naszym celem jest wiarygodne informowanie osób zainteresowanych tzw. dopalaczami. Nie wszystkie informacje krążące wśród młodych ludzi są prawdziwe - mówi Bogusława Bukowska zastępca dyrektora KBPN. I tłumaczy: - Dopalacze nie są bezpieczną alternatywą dla narkotyków. Były badania, ale pod kątem obecności nielegalnych substancji, a nie bezpieczeństwa użytkownika. Istnieje również ryzyko uzależnienia od BZP, substancji wykorzystywanej w wielu dopalaczach.
Z dopalaczami walczą posłowie. Wkrótce zdelegalizują handel produktami zawierającymi substancję BZP. Działa podobnie jak amfetamina, choć jest od niej słabsza. Według Europejskiego Centrum Monitoringu Narkotyków i Narkomanii może powodować uzależnienie.
Nie wykluczone, że na czarnej liście znajdą się również substancje roślinne sprowadzane m. in. z Ameryki Południowej.
Lubelski sklep z dopalaczami przez trzy tygodnie nie mógł handlować, bo zamknął go sanepid. Stwierdził, że skoro w składzie oferowanych tam preparatów znajdują się również witaminy i mikroelementy, to należy je uznać za środki spożywcze. Na ich sprzedaż trzeba mieć zgodę sanepidu. Na początku lutego sklep dopełnił formalności i ma już komplet dokumentów potrzebnych do wznowienia handlu. Jednak sklep nadal nie może sprzedawać ośmiu produktów - zabrakło na nich opisów w języku polskim.
Dopalaczami zajęła się prokuratura. Mieszkanka Lublina złożyła zawiadomienie, że po zażyciu kupionego tam produktu poczuła się bardzo źle.
Sklepy handlujące tymi używkami zostały również skontrolowane przez skarbówkę i celników.