Kilkuset związkowców z „Solidarności” (według organizatorów nawet 2 tysiące) przeszło w sobotę ulicami Lublina w „Marszu w obronie pracy”. Wojewodzie wręczyli petycję z postulatami.
Przed Urzędem Wojewódzkim zdetonowali kilka petard. Zasłonili tabliczki z nazwami wydziałów plakatem z napisem: „Zakład Pogrzebowy Miller i kolesie, oddział w Lublinie. Lubelski Grabarz Wojewódzki”. Skandowali m.in. „Miller-killer, ludzi dusi, bierze przykład z Białorusi”.
Przewodniczący Zarządu Regionu Środkowowschodniego NSZZ „Solidarność” Marian Król zarzucił władzom, że ponoszą winę za upadek przedsiębiorstw i bezrobocie na Lubelszczyźnie. – Nasza obecność tutaj świadczy o tym, że nie zgodzimy się z tym, co w naszym pięknym, ale jakże biednym kraju się dzieje. Nie zgodzimy się na to, żeby upadały kolejne przedsiębiorstwa, by ludzie cierpieli z powodu zachłanności i bezmyślności tych, którzy rządzą. Główny powód zła to korupcja i nieuczciwość rządzących. My jako „S” spokojnie na to patrzeć nie będziemy.
Delegację przyjął wojewoda lubelski Andrzej Kurowski i przedstawiciele władz samorządowych. Związkowcy przekazali petycję, w której domagają się podjęcia przez władze „autentycznych działań mających na celu poprawę sytuacji społecznej i gospodarczej Lubelszczyzny.”
Wojewoda nie zgodził się z nieprawdziwymi, jego zdaniem, zarzutami dotyczącymi bezczynności władz wojewódzkich. – Nie wszystko można zrobić. Ale ja żądam uczciwego dialogu. Takim miejscem jest m.in. Wojewódzka Komisja Dialogu Społecznego.
Związkowcy ponad godzinę pikietowali Urząd Wojewódzki. Na koniec odśpiewali hymn oraz „Boże coś Polskę”. Ostrzegli, że kolejny protest będzie bardziej radykalny.