Kłęby drutów straszą przechodniów niemal na każdym słupie, na którym wisi plakat wyborczy kandydata do Sejmu lub Senatu.
- Do mocowania plakatów na latarniach i słupach trakcji trolejbusowej wolno używać wyłącznie linek z miękkiego tworzywa, albo obejm ze stali nierdzewnej - mówi Mirosław Kalinowski z Biura Prasowego Ratusza, który to urząd wydaje zgody na wieszanie plakatów. - Kategorycznie zabronione jest stosowanie do tego celu jakichkolwiek drutów - podkreśla.
- Na metalowych słupach takie druty mogą nam zniszczyć powłokę antykorozyjną latarni - wyjaśnia Dorota Szkodziak ze spółki Lubzel Dystrybucja. - Poza tym, gdyby ktoś pokłuł się takim drutem, to my ponosilibyśmy za to odpowiedzialność, bo słup jest naszą własnością.
Tyle, że na lubelskich ulicach próżno szukać plakatów, które zostały przymocowane do słupów inaczej, niż drutem. Przykładów nie trzeba szukać daleko. Na placu Wolności z plakatu opatrzonego hasłem "Dbamy o Polskę. Dbamy o Polaków” uśmiecha się do przechodniów Lech Sprawka, kandydat PiS do Sejmu. Za jego plakatami kłębią się druty. Przechodzimy na drugą stronę: Joanna Mucha startuje do Sejmu z listy PO. Nie dość, że jej reklama przymocowana jest do latarni drutami, to wisi jeszcze na tym samym słupie, co znak drogowy. A prawo tego zabrania. Dalej plakat Jacka Czerniaka (LiD) i też sterczące druty. Do tej pory Lubzel nie zabierał się za masowe usuwanie drutów. Rzeczniczka tłumaczy, że nie ma tylu ludzi.
Bez żadnego zezwolenia wiszą za to plakaty umieszczane na barierkach oddzielających dwa pasy jezdni lub płotkach między jezdnią, a chodnikiem. Ratusz nie wydaje zgody na wieszanie ich w tych miejscach, bo dostaje sygnały, że zagrażają bezpieczeństwu ruchu. Ordynacja wyborcza mówi jasno: jeżeli tylko plakat może zagrażać życiu lub zdrowiu ludzi, mieniu lub bezpieczeństwu w ruchu drogowym to policja i Straż Miejska mają obowiązek usunąć go na koszt komitetu wyborczego.
Ale policja obowiązek ignoruje. - My nie wiemy, gdzie miasto wydało zgodę, a gdzie nie. Nie jesteśmy od zrywania plakatów - mówi Janusz Wójtowicz, rzecznik komendy wojewódzkiej. - Chyba, że plakat będzie leżał gdzieś na środku drogi.