Mariusz T. z Wandzina koło Lubartowa został skazany na 15 lat więzienia. Sąd uznał, że jest winny zabójstwa ze szczególnym okrucieństwem. Mężczyzna oblał swojego brata denaturatem i podpalił
Wyrok w tej sprawie zapadł wczoraj. 37-letni Mariusz T. przez cały proces w Sądzie Okręgowym w Lublinie nie przyznawał się do zabójstwa.
– Oblałem brata denaturatem, ale nie podpaliłem – zapewniał. Przekonywał, że Piotr T. sam przez przypadek podpalił się zapalniczką. Sąd nie uwierzył w te wyjaśnienia.
– Mariusz T. działał ze szczególnym okrucieństwem. Zadał swojemu bratu niezwykłe cierpienia – podkreśliła uzasadniając wyrok sędzia Anna Folwarczna.
Do tragedii doszło we wrześniu ubiegłego roku w Wandzinie, niedaleko Lubartowa. Mariusz i Piotr mieszkali tam w rodzinnym domu. Obok zamieszkiwała ich siostra z mężem i dziećmi. Zeznania kobiety były jednym z kluczowych dowodów w procesie.
– U braci ciągle były awantury – opowiadała śledczym Edyta G. – Libacje ciągnęły się od miesiąca do trzech. Niejednokrotnie widziałam ich pobitych.
Bracia mieli nadużywać alkoholu od ok. 20 lat, kiedy zmarła ich matka. Nie mieli pracy, a problemy topili w kieliszku. Regularnie się też bili. Raz Mariusz T. pokiereszował brata nożem. Odsiedział za to blisko dwuletni wyrok. Ostatnia libacja trwała blisko trzy tygodnie. Razem z braćmi pił ich wujek, również alkoholik. Wtedy doszło do kolejnej awantury.
– Usłyszałam przeraźliwy krzyk. Piotr wołał moje imię – wspominała w sądzie Edyta G. – Gdy przybiegłam leżał przed progiem i się palił. Pobiegłam po wodę i zaczęłam go gasić. Mariusz spokojnie chodził po podwórku.
Ranny mężczyzna zdołał wejść do domu. Usiadł w fotelu. Tak zastali go ratownicy pogotowia.
– Powiedział, że brat polał go denaturatem i podpalił – zeznał później Kazimierz M., kierowca karetki, którą wezwano do Wandzina. – Później wszedł lekarz i z uwagi na poparzenia dróg oddechowych zabronił rozmowy z pacjentem.
Z akta sprawy wynika, że kiedy ratownicy zajmowali się rannym, policjanci wprowadzili do mieszkania Mariusza T. Miał wtedy grozić bratu, że jeśli ten przeżyje to jeszcze raz go podpali, a potem powiesi.
Piotr T. trafił do szpitala w Łęcznej. Miał poparzone blisko 70 proc. powierzchni ciała. W grudniu zmarł.
Jego brat został oskarżony o morderstwo ze szczególnym okrucieństwem. Wujek braci T. przyznał policjantom, że widział, jak Mariusz oblał Piotra denaturatem i podpalił. Powiedział to również Edycie G. Później mężczyzna zaczął wycofywać się z tych zeznań. Zmarł przed rozpoczęciem procesu. Sąd uznał jednak jego relację za prawdziwą. Podobnie, jak wersję wydarzeń przedstawioną przez kierowcę z pogotowia.
Mariuszowi T. groziło od 12 do 25 lat więzienia lub dożywocie. Sąd uznał, że 15 lat za kratami to adekwatna kara. Okolicznością łagodzącą był fakt, że feralnego dnia obaj bracia byli pijani, a wcześniej również Piotr T. wszczynał awantury z bratem. Wyrok nie jest prawomocny.