Kiedyś miał tam być ośrodek sportowy z basenem. Potem amfiteatr. Została wąska żużlowa ścieżka. I kiepskie perspektywy. Bo Ratusz nie pamięta o pięknie położonym wąwozie w środku Kalinowszczyzny.
– Ale ile musieliśmy się nachodzić, żeby zdobyć na ten cel pieniądze – mówi Jan Puchala, członek Rady Osiedla XXX-lecia. To głównie dzięki niemu mieszkańcy Kalinowszczyzny mogą grać w piłkę na odnowionym placu. Puchala był inicjatorem remontu. – Udało nam się zmobilizować wszystkie okoliczne rady osiedli. Wspólnym wysiłkiem doprowadziliśmy tę sprawę do końca – opowiada.
Do inicjatywy mieszkańców przyłączyli się radni dzielnicy Kalinowszczyzna, którzy załatwili 35 tysięcy złotych dotacji. – Na następny rok będziemy się starali o kolejne 15 albo 20 tysięcy na drobne prace w wąwozie – tłumaczy radny Stanisław Podgórski. Jego zdaniem, tylko małymi krokami da się cokolwiek zrobić w wąwozie.
A potrzeb jest wiele. – Przede wszystkim brakuje porządnych ławek. Takich, żeby ich wandale nie zniszczyli – dodaje Adam Osiński z Rady Osiedla Kalinowszczyzna. – Bo ławki w dolinie były. Tyle, że bardzo słabe i długo nie wytrzymały – dodaje.
Mieszkańcom marzy się także ścieżka rowerowa wzdłuż wąwozu. Tyle, że na taką inwestycję potrzeba pieniędzy. A te może dać jedynie Ratusz. – I na tym wszystko się kończy. Miasto nie da, bo nie ma – mówi Witold Pawłowski, zastępca prezesa Spółdzielni Mieszkaniowej „Kolejarz”. – A my mamy na swoich osiedlach tyle wydatków, że nie będziemy inwestować na miejskim terenie.
– Nie odpuścimy, będziemy dotąd nękać urzędników, aż zainteresują się wąwozem na Kalinowszczyźnie – podsumowuje Osiński. – W końcu ktoś musi. •