Towar w promocji jest droższy niż na co dzień. Stara cena, którą sklep rzekomo obniżył, to fikcja. A za gratis trzeba dopłacić - i to niemało.
Chełmska Stokrotka z ul. Zachodniej kusiła promocyjnym keczupem, który rzekomo staniał z 4,79 zł. Ale w rzeczywistości przed promocją takie samo opakowanie kosztowało 4,49 zł. Podobnie było w lubelskim Leclercu przy ul. Zana. Poprzednia cena oleju (czyli sprzed promocji) wynosiła według sklepu 14,49 zł. Ale naprawdę ten produkt przed promocją kosztował 13,09 zł.
Okazuje się, że słono płacimy także za gratisy. Wspomniany już Leclerc oferował płyn do prania informując, że sprzedaje trzy butelki w cenie dwóch. Taki zestaw kosztował 21,99 zł. Inspektorzy sięgnęli po kalkulator i sprawdzili sklepowe półki. Okazało się, że dwie butelki tego płynu, ale nie w zestawie, można było kupić za niecałe 16 złotych. Wniosek? "Gratis” wcale nie był gratis. Trzecia butelka kosztowała 6 złotych.
Stokrotka wyjaśniła urzędnikom, że ma takie same gazetki w całej swojej sieci i do tego, żeby nie wprowadzały w błąd musiałaby drukować osobne oferty dla każdego supermarketu. A to by jej się nie opłaciło. Kaufland nawet nie odniósł się do zarzutów.