Ruszył proces Pawła S., adwokata oskarżonego o jazdę po alkoholu. Wcześniej dwa razy nie stawił się w wyznaczonym przez sąd terminie.
Proces w Sądzie Rejonowym Lublin-Zachód miał się rozpocząć już w lutym. Sędzia wyznaczony do prowadzenia sprawy złożył jednak oświadczenie, że nie może jej rozpoznawać, bo zna oskarżonego. Wyznaczono więc nowego sędziego i nowy termin.
Ale oskarżony adwokat się nie stawił. Jego obrońca, Bogdan Krzyżanowski, przyniósł zaświadczenie wystawione przez lekarza sądowego, który stwierdził, że Paweł S. jest chory i nie może przyjść. Sąd wyznaczył kolejny termin na kwiecień. Oskarżony znów się nie pojawił.
Paweł S. przyszedł dopiero na dzisiejszą rozprawę. Na sali był razem ze swoim obrońcą. Odmówił składania wyjaśnień i odpowiedzi na pytania. Sąd odczytał jego wcześniejsze zeznania. Wynika z nich, że oskarżony prawnik nie przyznaje się do zarzutów. W dniu, kiedy uderzył samochodem w ścianę teatru pił piwo, a poprzedniego dnia wódkę.
Twierdzi jednak, że wsiadając za kierownicę był przekonany, że alkohol zdążył się metabolizować. Wypadek tłumaczył tym, że jadąc samochodem zobaczył kota i żeby go ominąć gwałtownie skręcił i wjechał na chodnik. W odczytywanych wyjaśnieniach tłumaczył również, że na zawartość alkoholu w jego organizmie mogły mieć wpływ przyjmowane leki.
Na pytania sądu odpowiadał następnie taksówkarz. Kiedy doszło do wypadku, był na postoju przy ul. Peowiaków. Gdy usłyszał huk, wyszedł, żeby sprawdzić, co się stało. Widział, że spod maski rozbitego samochodu wydobywał się dym. Zeznał, że dwóch młodych mężczyzn pomogło kierowcy otworzyć drzwi samochodu i odłączyli akumulator.
Świadek wrócił po gaśnicę do taksówki, ale na szczęście nie była już potrzebna. – Nie mogę stwierdzić, czy oskarżony był pod wpływem alkoholu – mówił taksówkarz. – Ludzie po wypadku różnie się zachowują.
Nie zjawił się trzeci wezwany świadek. Sąd odroczył więc sprawę do 3 lipca.