Właściciel nieruchomości chciał w środę wyciąć wiekowy jesion, na co ma pozwolenie. Ale jeden z sąsiadów własnym ciałem bronił drzewa. Do wycinki nie doszło, sprawą zajmuje się policja
- Zamieszanie jest już od 23 grudnia 2013 roku, kiedy w przetargu kupiliśmy tę nieruchomość od prezydenta Lublina - mówi Marian Szady, prezes CUS "Lider”, właściciel nieruchomości, w której chce uruchomić hostel wraz z salą konferencyjną. - Wystąpiliśmy o warunki zabudowy. Budynek się sypie, oficyna wymaga nadbudowy. Żeby to zrobić, trzeba usunąć drzewo, które zagraża i mieniu, i ludziom, na co mam trzy opinie ekspertów - przekonuje.
Miejski konserwator zabytków jest innego zdania. - Na podstawie opinii dendrologa, która została sporządzona na nasz wniosek i po oględzinach drzewa, doszliśmy do wniosku, że można je zostawić - mówi Hubert Mącik.
Inwestor skierował sprawę do Samorządowego Kolegium Odwoławczego. - Decyzja jest jednoznaczna - wskazuje Szady. - Kolegium uznało, że nie można doprowadzać do tego, aby mienie i ludzie byli narażeni.
- Moja rola się zakończyła w momencie przekazania odwołania do SKO. Kolegium nie podzieliło mojej opinii - dodaje Mącik. - Odwołać może się tylko właściciel nieruchomości.
W środę rano jesion miała wyciąć wynajęta przez inwestora specjalistyczna firma. - Ale sąsiad wszedł na dach sąsiadujących z drzewem komórek i uniemożliwił wycinkę. Zgłosiłem to na policję - dodaje Szady.
- Jako społeczny komitet ochrony tego drzewa od dwóch lat bardzo intensywnie o niego walczymy - akcentuje Januszczyk. - Jeszcze w czasie, gdy właścicielem nieruchomości był Ratusz, zgłaszaliśmy chęć opiekowania się jesionem. Potem złożyliśmy wniosek, aby został objęty ochroną jako pomnik przyrody.
Januszczyk uważa też, że wycinka miała być zrobiona w tajemnicy przed sąsiadami, choć mieli być informowani, jaka jest sytuacja "ich drzewa”. Przekonuje też, że mieszkańcy nie zrezygnują z obrony jesionu.
Pikanterii całej sprawie dodaje fakt, że broniący drzewa Wojciech Januszczyk był wcześniej zainteresowany tą nieruchomością. Jesienią 2013 r. przystąpił do ogłoszonych przez Ratusz rokowań w sprawie sprzedaży miejskiej nieruchomości.
- Reprezentowałem dewelopera z Warszawy, który był zainteresowany zakupem. To nie ma nic wspólnego ze sprawą drzewa - zapewnia Januszczyk.
Finał jego środowej akcji jest taki, że drzewo nadal rośnie, a właściciel nieruchomości przewiduje, że sprawa skończy się w prokuraturze.
W sumie o nieruchomość starało się czterech inwestorów. - Rokowania zakończyły się pomyślnie dla CUS "Lider”, które zaoferowało największą kwotę - mówi Małgorzata Zdunek, zastępca dyrektora Wydziału Gospodarowania Mieniem w Urzędzie Miasta. (drs)