Policja i prokuratura wyjaśniają okoliczności wypadku, do którego doszło na pływalni Uniwersytetu Przyrodniczego w Lublinie. Topił się tam 39-letni mężczyzna. Po interwencji ratowników, w ciężkim stanie trafił do szpitala.
Mężczyzna został już odłączony od aparatury i samodzielnie oddycha. Jego stan się poprawia. Do wypadku doszło w poprzednią niedzielę przed południem. 39-latek wybrał się na basen z dwojgiem swoich dzieci. Młodsze z nich pływało z instruktorką. Mężczyzna pływał sam. Z ustaleń policjantów wynika, że w pewnej chwili podpłynął do brzegu basenu i odpoczywał. Nagle się zanurzył i przez pewien czas nie wypływał na powierzchnię.
Śledczy ustalili, że zareagowała na to instruktorka pływania. Wyciągnęła mężczyznę na powierzchnię i udzieliła mu pomocy. Wezwano pogotowie. Ze wstępnych ustaleń wynika, że przyczyną wypadku było zasłabnięcie. Policjanci przesłuchali już ratowników i zabezpieczyli nagrania z kamer monitoringu. Śledczy nie informują jeszcze, jak długo mężczyzna przebywał pod wodą. Wyjaśniają m.in., czy ratownicy w prawidłowy sposób pilnowali bezpieczeństwa na basenie.
– Zdarzenie miało miejsce w czasie, w którym basen był wynajęty komercyjnie zewnętrznej firmie. To ona wzięła odpowiedzialność za ludzi korzystających z obiektu – informuje Iwona Pachcińska, rzecznik prasowy Uniwersytetu Przyrodniczego. I dodaje, że uczelnia nie prowadzi żadnego postępowania w tej sprawie.