Niewdzięcznica - powiedział chirurg Seweryn S. do kobiety, od której nie doczekał się łapówki.
Seweryn S. przez wiele lat był jedynym w Lublinie lekarzem, który wykonywał niezbędne do dializowania zabiegi założenia przetoki. Tajemnicą poliszynela było, że brał za to pieniądze.
Do Przemysława R. powiedział po zabiegu: "To tyle ode mnie, a co pan ma dla mnie?”. Dostał 600 zł. Pacjenci często słyszeli też: "Czy przyniósł pan coś dla mnie”, "Ktoś z rodziny musi się ze mną rozliczyć”, bądź wprost "To będzie kosztowało 300 zł.” Innym razem rzucił do operowanego po raz drugi chorego: "My się już kiedyś spotkaliśmy, ale wtedy to było za Bóg zapłać...”.
Doktor na przesłuchaniu powiedział, że żadnych łapówek nie brał. Sugerował, że został wrobiony przez...pułkownika Biura Ochrony Rządu. Oficer miał obiecywać, że za pieniądze zatrudni syna Seweryna S. Nic z tego nie wyszło, więc lekarz zadzwonił do szefa służby cywilnej ze skargą. Potem miał dostać telefon od pułkownika z pogróżkami, że zostanie przez niego załatwiony.
Pacjenci Seweryna S. przy okazji opowiedzieli w prokuraturze, komu jeszcze musieli płacić za leczenie w publicznej służbie zdrowia. Tymi wątkami śledczy zajmą się osobno. (AK)