W prokuraturze Paweł B. opowiedział, jak zabił 84-latka z Kocka. Czy do zbrodni przyznał się w poniedziałek przed sądem? Nie wiadomo. Niespodziewanie proces utajniono.
Regułą jest to, że procesy toczą się jawnie, a do utajnienia dochodzi wyjątkowo, np. w sprawach o gwałt czy tam, gdzie jest mowa o tajemnicy państwowej. Zaraz po tym, jak oskarżonych wprowadzono na salę rozpraw, adwokat wniósł, żeby utajnić również ich proces.
– Ta sprawa powoduje dla rodziny oskarżonych bardzo poważne konsekwencje: jest napiętnowana w swoim środowisku – stwierdził. Poparł go prokurator z Lubartowa.
Sąd przyznał im rację i zdecydował, że wszystko, co padnie na sali rozpraw, ma zostać tajemnicą. – Sprawa jest drastyczna, dotyczy małego środowiska, wobec Waldemara B. nie jest tak jasna – uzasadniał decyzję sędzia Maciej Kielasiński.
84-letni Tadeusz G. został zamordowany 19 lutego ub. roku. Wówczas w domu przy ul. J. Krasickiego w Kocku wybuchł pożar. Strażacy znaleźli zwłoki gospodarza. Początkowo wszystko wyglądało na to, że padł ofiarą niesprawnej instalacji bądź własnej nieuwagi. Wątpliwości rozwiała sekcja zwłok: przyczyną śmierci było uduszenie. Ktoś zacisnął ręce na jego szyi.
W Kocku jeszcze przez kilka miesięcy ludzie myśleli, że staruszek zmarł w wyniku zaczadzenia. Zmieniło się to dopiero pod koniec maja ub. roku, kiedy policjanci zatrzymali 52-letniego Waldemara B.
Prokuratura postawiła mu zarzut zabójstwa i podpalenia mieszkania, a sąd go aresztował. Potem zarzut został zmieniony na zacieranie śladów zbrodni i podpalenie. O zabójstwo oskarżony jest natomiast jego syn Paweł B.
Za kratki trafił niedługo po ojcu. Twierdził, że 19 lutego odwiedził staruszka, bo potrzebował pieniędzy na wakacyjny wyjazd. 84-latek nie chciał mu pożyczyć pieniędzy Wówczas Paweł B. chwycił go rękami za szyję i udusił. Pokazał to dokładnie podczas wizji lokalnej.