Nie udało się zidentyfikować ofiar piątkowego wypadku drogowego w Lublinie. Dziś policja pobierze materiał porównawczy od rodzin ofiar wypadku.
W niedzielę, na policji dwie rodziny z Lublina zgłosiły zaginiecie 18- i 19-latki. Dziewczyny mieszkały na tym samym osiedlu. Policja przypuszcza, że się znały. Wyszły z domu w czwartek i do tej pory nie wróciły. Od bliskich zaginionych dziewcząt także zostanie pobrany materiał genetyczny, niezbędny do ustalenia personaliów ofiar. Wyniki badań powinny być znane w ciągu kilku dni.
Przypomnijmy. W piątek, 4 sierpnia ok. godziny 3.40 daewoo lanos agencji ochroniarskiej Alfa z ogromną siłą uderzył w słup trakcji trolejbusowej przy ulicy Kunickiego w Lublinie. Po chwili stanął w ogniu. Strażacy wewnątrz znaleźli trzy zwęglone ciała - dwóch kobiet oraz mężczyzny. Obrażenia uniemożliwiają ich identyfikację. Zdaniem policji niezbędne będą badania genetyczne w celu ustalenia danych personalnych ofiar.
Pomimo że od wypadku upłynęło sporo czasu, policja nadal jedynie podejrzewa, że za kierownicą lanosa siedział 28-letni kierownik zmiany z agencji ochroniarskiej Alfa. - Sprawdzamy ten wątek. Ten mężczyzna jest zameldowany w małej miejscowości pod Chełmem. Wysłaliśmy do komendy w Chełmie prośbę, aby skontaktowali się z rodziną. Do tej pory nie mamy odpowiedzi z Chełma - dodaje Laskowski. Policja podejrzewa, że dwie kobiety z lanosa mogłyby być pielęgniarkami ze Szpitala Neuropsychiatrycznego w Abramowicach. (pp)